.

.

24 stycznia 2014

Rozdział 14

Najbardziej irytowało mnie to, że Amon na każdym kroku upomniał mnie : „rób to, nie rób tamtego, uważaj na to, nie pomiń tego, nie ruszaj tamtego, nie idź tam, idź tu” i tym podobne.
-Czemu ciągle mi coś wypominasz? Umiem o siebie zadbać, wiesz? – powiedziałam z wyrzutami.
-Jesteś delikatną istotą, Nika. Nie chcę, by znów stało ci się coś złego. – Spojrzał na moją rękę, gdzie po ranie została dość duża, okrągła blizna.
Przewróciłam tylko oczami, poirytowana. Niby szłam z żywym cudem trzymającym mnie za rękę i każda dziewczyna zauważając Amona wzdychała rozmarzona, ale dla mnie ten spacer był wręcz męczący.
Gdy chciałam skręcić w jakiś spokojniejszy zaułek, Amon powiedział:
-Nika, nie pójdziesz tam. Nie widzisz, że jest to zbyt cicha i podejrzana ulica?
-Dla ciebie każda ulica jest cicha i podejrzana! W każdym zaułku czai się zło i wszyscy ludzie chcą mnie zabić! Czy mógłbyś w końcu przestać traktować mnie jak dziecko?! – krzyknęłam, robiąc niezłe widowisko.
Amon podszedł do mnie i objął mnie ramieniem.
-Balleza, spokojnie – szepnął mi do ucha.
Wtedy złość zgromadzana we mnie od jakichś dwóch godzin wyszła na zewnątrz:
-Zostaw mnie! Idź już sobie! Nie chcę już nigdzie z tobą iść! Nawet nie mamy gdzie, bo przecież nigdzie nie mogę chodzić!
Amon spojrzał na mnie i dostrzegłam ból w jego oczach. W normalnej sytuacji zaczęłabym przepraszać chłopaka i wycofałabym te jadowite słowa, lecz w tamtym momencie po prostu odwróciłam się na pięcie i z zaciśniętymi pięściami ruszyłam przed siebie.
-Nika, czekaj! – zawołał za mną błagalnie.
Nie posłuchałam go i szłam dalej stanowczym krokiem. Miałam nadzieję, że Amon pójdzie za mną i zacznie normalnie się zachowywać, po czym dokończymy nasz spacer w normalnej, miłej atmosferze, lecz chłopak zrezygnował z gonienia mnie i po prostu rozpłynął się w powietrzu.
Świetnie.
Chodząc tak samotnie po zatłoczonych uliczkach, dotarło do mnie jak głupio i beznadziejnie postąpiłam. Zachowałam się jak rozpieszczone dziecko, które nie dostało lizaka.
Zerknęłam na wyświetlacz telefonu, zastanawiając się, czy zadzwonić do Amona czy też nie. Z racji, iż byłam uparta, nie miałam zamiaru odzywać się pierwsza i okazywać uległość. Za to weszłam w kontakty i wybrałam ostatnio zapisany przeze mnie numer.
-Tak? – usłyszałam. Przez chwilę wahałam się, czy nie rozłączyć się i zapomnieć o sprawie, czy też zrobić Amonowi na złość i kontynuować rozmowę.
-Tu Nika.
-Ach, Nika! Czekałem na twój telefon. Co u ciebie słychać?
-W sumie nic. – Włożyłam rękę do kieszeni spodni i zagryzłam nerwowo wargę. – Miałbyś dla mnie trochę czasu?
-Zawsze, o każdej porze! Kiedy i gdzie?
-Za dziesięć minut w kawiarni koło dworca?
-Jasne! – zawołał uradowany. –To do zoba…
-Urho - przerwałam mu – tylko proszę cię, nie rób sobie nadziei na nic.
-Dobrze, do zobaczenia.
I rozłączyłam się, wzdychając głośno. Nie miałam pojęcia, czy Amon jest typem zazdrośnika, ale w końcu trzeba było to sprawdzić.
Udałam się powolnym krokiem w stronę kawiarni. W drodze myślałam jeszcze, czy to aby dobry pomysł, bym spotkała się z chłopakiem, w towarzystwie którego ostatnim razem nie czułam się zbyt dobrze. Gdy dotarłam na miejsce, o dziwo, czekał już na mnie przystojny, zielonooki chłopak.
-Urho.
-Nika. Ślicznie wyglądasz. – Zmierzył mnie wzrokiem od stóp do głów.
-Pomijając fakt, iż ubrałam dziś najgorsze ciuchy, jakie mam i wyglądam jak siedem nieszczęść, to dziękuję – zaśmiałam się.
-Ty zawsze wyglądasz ślicznie. – Otworzył przede mną szklane drzwi, zapraszając do środka.
Zajęliśmy dwuosobowy stolik w cichym i ustronnym rogu sali. Co dziwne, gdy przechodziliśmy do stolika wszystkie osoby zwracały wzrok w stronę jasnowłosego chłopaka z zafascynowaniem. Urho widząc to uśmiechał się tylko rozbawiony.
-Więc, co cię natchnęło, by się ze mną spotkać, kwiatuszku? – spytał, patrząc mi w oczy.
Zaczęłam żałować w tamtym momencie niektórych decyzji.
-Urho, nie możemy po prostu spędzić czas jako… Jako p r z y j a c i e l e?
Chłopak strzepnął niewidzialny pyłek ze swojego rękawa bluzki. Potem spojrzał na mnie, opierając się łokciami o szklany stolik i zakrywając dłońmi usta.
W sali zrobiło się cicho, jakby wszystkie osoby z niecierpliwością oczekiwały odpowiedzi. W sumie to ta odpowiedź i tak nie sprawiałaby mi żadnej różnicy. Myślami wciąż byłam przy ciemnowłosym chłopaku. Ściskając telefon w ręku pod stolikiiem czekałam, aż zadzwoni. Zaczynałam żałować, że zrobiłam mu taką scenę i uciekłam. I byłam strasznie rozczarowana tym, że Amon tak łatwo odpuścił.
Wtem Urho położył obydwie ręce na moją, położoną na stoliku i odpowiedział:
-Ależ my przecież jesteśmy przyjaciółmi.
Spojrzałam na niego z niedowierzaniem.
-Przyjaciele nie mówią do siebie; kwiatuszku, słoneczko, kochanie i tym podobne.
-Wiem.
Zerknęłam na niego. Uśmiechał się serdecznie. Zastanawiałam się nad tym, czy możliwe jest, że dziś spędzimy ze sobą miły dzień, czy okaże się on powtórką z rozrywki.
-Ale w końcu nie odpowiedziałaś mi na pytanie. Co cię natchnęło, by się ze mną znów spotkać?
-Ach, tak, tylko… Zamówimy coś? – spytałam zmieszana.
-A jednak coś cię trapi – powiedział, obserwując zieloną, papierową chusteczkę, którą darł na kawałeczki. Stwierdzenie to było raczej skierowane do siebie, więc milczałam, a on kontynuował: – Możesz mi zaufać. Czy stało się coś z tym twoim ukochanym?
-Nie, nie. Skąd ten pomysł? – Uśmiechnęłam się nerwowo.
-Czyli tak – powiedział polowi odchylając się do tyłu – jeśli nie chcesz to oczywiście nie naciskam. Co ci zamówić? – Sięgnął menu i zaczął czytać na głos listę.
-Zamówię sobie latte macchiato. – Już chciałam wyjąć swoje pieniądze na kawę, lecz chłopak wstał pośpiesznie i podszedł do baru. W międzyczasie zerknęłam na wyświetlacz telefonu.
Nic. Żadnych wiadomości od Amona.
Postanowiłam szczerze polubić Urho. Albo przynajmniej spróbować. Pierwszym krokiem było wyłączenie telefonu, by nie kusiło mnie by sprawdzać co chwilę by przypadkiem się nie odezwał i skupić się na zielonookim chłopaku.
Stał przy ladzie dyskutując o czymś z kelnerką. Kobieta była niska, miała długie, falowane włosy i śliczny, słodki uśmieszek. Opierała się o blat, zakręcając kosmyk włosów na palec. Flirtowała z nim. Zabolało mnie to. Nie miałam pojęcia, dlaczego. Przecież nie mogłam być zazdrosna o n i e g o! Nie żywiłam do Urho żadnego uczucia.
W tamtej chwili zaczęłam myśleć:
W sumie Urho jest całkiem fajny, gdy chce. Przystojny jest na pewno, nikt temu nie zaprzeczy. Widać, że wielu dziewczynom się podoba. Ciekawe… Ciekawe jak to byłoby z nim… być.
Nie! Nigdy! Jakim prawem mogłam chociażby o tym pomyśleć?! Jestem samolubną i okropną istotą! Będąc z jednym zapominam o moim ukochanym Amonie… Trzeba mi psychiatry.
-Proszę dla pani latte macchiato – powiedział Urho, wybudzając mnie z transu. Ustawił przede mną kawę i usiadł na swoim miejscu z kawałkiem ciasta.
-Dzięki, ile ci oddać?
-Ale ta kawa była droga… - Zagryzłam wargę. Nie lubiłam takich sytuacji. Czułam się tak, jakbym kogoś wykorzystywała.
-Hm, więc możemy powiedzieć, że jest to dla ciebie taki skromny prezencik ode mnie.
Westchnęłam. Ani odrobinę mi to nie pomogło. Zamiast tego wzięłam różową słomkę i zaczęłam niezręcznie sączyć napój.
Chłopak spojrzał na mnie, zmarszczył brwi i spytał:
-Coś nie tak, Niki?
Niki?
-Wszystko w porządku. Czemu tak na mnie powiedziałeś?
-Nie mogę?
-Możesz. Po prostu nikt tak na mnie nie mówi.
-A więc jestem wyjątkowy. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu. – Chcesz spróbować mojego ciasta? Jest przepyszne.
-Nie, dziękuję, jest małe, zjedz sobie spokojnie.
Faktycznie wyglądało apetycznie. Chciałam spróbować, lecz znów byłoby mi głupio. Taka już byłam.
-A więc, zamówię ci takie samo…
-Nie! – pisnęłam.
Chłopak spojrzał na mnie rozbawiony i na czystą łyżeczkę nałożył mi kawałek. Pochylił się nad stolikiem, kierując powoli łyżeczkę w moją stronę. Zaśmiałam się i pokręciłam z niedowierzaniem głową, po czym przejęłam od niego łyżeczkę. Ciasto było dobre. Domyśliłam się, że był to 3bit.
Oddałam chłopakowi sztuciec, wycierając go wpierw chusteczką. Ten uśmiechnął się do mnie, zapytał czy dobre, na co odpowiedziałam, że przepyszne, po czym tą samą zaczął jeść.
W kawiarni posiedzieliśmy jeszcze jakieś pół godziny, rozmawiając o wszystkim, co nam przyjdzie do głowy. Co mnie ucieszyło - nie mówiliśmy nic o sobie.
Raz, co raz w sali słychać było nasz napad śmiechu. Musiałam przyznać, że co, jak co, ale miał o poczucie humoru. I okazał się być całkiem fajnym kolegą.
Potem wyszliśmy do parku. Przebiec się. Urho także lubił biegać, co mile mnie zaskoczyło. Biegliśmy więc truchcikiem, wydeptaną ścieżką po publicznym parku. Tamtego dnia nie było w nim zbyt wiele ludzi, co wyszło mi tylko na dobre. Gdyby było tam wiele osób, wstydziłabym się biegać.
Rozmawialiśmy znów o wszystkim i o niczym. Urho zaczął skarżyć się na politykę, co wciąż mnie rozbawiało. Wiedziałam, że wymyśla wciąż co nowe śmieszne teksty, by mnie rozbawić. Czułam się coraz swobodniej w jego towarzystwie.
Było tak fajnie, lecz jednak wszystko, co piękne szybko się kończy. A mianowicie, gdy wyszliśmy z parku, Urho zatrzymał się i podszedł do mnie tak, że nasze ciała prawie stykały się we wszystkich miejscach.
-Nika… - wyszeptał czule.
-T… Tak?
-Nadal ci się nie podobam, prawda? – spytał, hamując mi drogę ucieczki i otoczywszy mnie rękoma, oparł o latarnię.
Słyszałam w głowie alarm SOS, lecz ja, jak to ja, głupia, nadal stałam nieruchomo.
-Urho, lubię cię, ale nie tak, jakbyś chciał.
Chłopak przycisnął mnie swoim ciałem do latarni tak, że nie mogłam prawie w ogóle się ruszyć. Musnął wargami moje ucho i szepnął:
-Jesteśmy sobie przeznaczeni, Nika. Ty i ja. Razem. Przecież wiesz, że idealnie do siebie pasujemy. Kocham cię, Nika…
-Zostaw mnie! – krzyknęłam, próbując się oswobodzić.
-Nie drzyj się – syknął, łapiąc mnie za nadgarstki tak mocno, że łzy poleciały mi po polikach mimo woli.
-Dobrze, tylko błagam, puść mnie… - jęknęłam.
Posłuchał. Lecz gdy tylko przymierzyłam się do ucieczki, chwycił mnie brutalnie za ramię.
-Gdzie się wybierasz? Idziemy – zakomunikował ze złośliwym uśmieszkiem na ustach i pociągnął mnie w stronę obrzeży miasta. W kierunku domu Amona. Próbowałam wyszarpnąć się z jego uścisku, lecz każdy ruch sprawiał mi tylko ogromny ból. Miał przerażająco dużo siły. Postanowiłam więc chociaż z nim porozmawiać.
-Urho, dlaczego to robisz?
-Co robię? – warknął. Jego przyjazne nastawienie zmieniło się błyskawicznie, gdy tylko wyszliśmy z parku. Nie rozumiałam tego.
-Ciągniesz mnie gdzieś siłą.
-Zobaczysz.
Miałam cichą nadzieję, że Amon będzie w domu i wyczuje moją obecność czy coś takiego…
-Nie możemy załatwić tego spokojnie? Przepraszam, jeśli cię ura…
-Zamknij się. Jeśli nie będziesz moja z własnej woli, to wymuszę to na tobie.
Przeraziłam się nie na żarty. Zaczęłam błagać Amona w myślach, by mi pomógł. Wtedy wpadłam na pewien pomysł. Mogłam wpłynąć przecież na chłopaka.
Zostaw mnie – rozkazałam.
Nic się nie stało. Nadal szliśmy ścieżką w stronę lasu.
Rozkazuję, byś zostawił mnie w spokoju!
Nadal nic się nie działo. Zdziwiłam się. Przy najbliższej okazji musiałam porozmawiać o tym z Amonem czy Dagonem.
Dagon! Przecież jest moim Stróżem! Więc… Czemu go tu nie ma?
Zdziwiłam się. Skoro Dagon był moim Aniołem Stróżem, jego obowiązkiem było strzeżenie mnie od złego. A przecież nie znajdywałam się jakoś w dobrej i bezpiecznej sytuacji.
Dagi… Przecież musisz mi pomóc…
Wtem na skraju lasu ujrzałam ciemnowłosą postać z jakąś dziewczyną. Zatrzymałam się zbita z tropu. Urho szarpnął mnie, bym się ruszyła, lecz ja nie drgnęłam. Zerknął na mnie i poluźnił uścisk, po czym zwrócił wzrok tam, gdzie patrzyłam się ja. Gdy zauważył dwie postaci ponownie mnie szarpnął i siłą zaczął ciągnąć w drugą stronę. Próbowałam się oswobodzić, lecz nie dałam rady i przewróciłam się. Urho chwycił mnie za włosy i podniósł brutalnie. Zaczęłam piszczeć i chłopak zakrył mi usta ręką.
Nie byłam pewna, czy ten chłopak wkraczający do lasu, to Amon. Nie zrobiłby mi takiego czegoś. Nie mógłby być z inną dziewczyną. Nie mogliby iść do niego do domu.
Chyba...
-Pomocy! – krzyknęłam do nich, gdy po ugryzieniu jasnowłosego chłopaka odwrócili rękę ten odskoczył na chwilę.
Obydwoje odwrócili się zdezorientowani. Wtedy Urho zacisnął mi rękę na gardle i zaczął powoli dusić.
-Jeszcze raz… Szepniesz… Choć… Słówko… To cię… Uduszę!
-Zostaw ją! – usłyszałam głośny ryk.
Ciemnowłosy chłopak podbiegł do Urho i chwycił go za szyję, zmuszając do tego, by mnie puścił.
Ciemnowłosa dziewczyna pisnęła cicho, kryjąc się za drzewem.
Gdy Urho puścił mnie, zaczęłam łapczywie łapać oddech, opadając na trawę. Spojrzałam wtedy na Amona. Stał twarzą w twarz z Urho, oddychając ciężko. Jasnowłosy chłopak zaśmiał się tylko, po czym zniknął. Po prostu rozpłynął się w powietrzu, a jego śmiech odbijał się wciąż echem pomiędzy drzewami.
Milczeliśmy tak wszyscy jakiś czas, dopóki Amon nie podszedł do mnie. Uklęknął i podniósł mnie, opierając o siebie.
-Nic ci nie jest? – zapytał, zmartwiony. Nim zdążyłam odpowiedzieć, chwycił mnie za podbródek i obejrzał dokładnie moją szyję.
-Wszystko w porządku, możesz mnie zostawić.
-Masz siną szyję. Nie boli cię?
-Nie – syknęłam.
Chłopak spojrzał mi w oczy i zapytał:
-Co się dzieje?
-Kim ona jest? – Skinęłam głową w stronę dziewczyny opierającej się o drzewo. Stała, przypatrując się nam w milczeniu. Była piękna. Miała ubraną czerwoną suknię, przypominającą te ze średniowiecza. Na szyi wisiał jej potężny, krwistego koloru klejnot, nałożony na złoty łańcuszek. Włosy miała ciemne, niczym niebo nocą, spływające jej falami po plecach aż do pasa. Wyraz twarzy miała tajemniczy, można byłoby powiedzieć nawet, że była przeradzająca.

-To Abir.




P.S
Za dużo gram w lola i nie ma czasu dodawać rozdziały :D A co dopiero je rozsyłać... Więc błagam Cię, osobo czytająca, byś przekazał/a mojego bloga chociaż jednej osobie, którą on zainteresuje. 
+Postanowiłam sobie, że nie dodam kolejnego rozdziału, jeśli pod ostatnio dodanym postem nie będzie przynajmniej dziesięć komentarzy od dziesięciu różnych osób, nie wliczając w to moich komentarzy :))

12 komentarzy:

  1. suuuuuuuuuuuper kiedy cdn? ludzie piszcie bo zaciekawilas mnie xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dam następny rozdział jak będzie to dziesięć komentarzy :D Jeszcze 5 :))

      Usuń
  2. ooo mam nadzieje ze bede pierwsza twoj blog znalazlam niedawno i stwierdzam ze jest cudowny <3 czekam na cd

    OdpowiedzUsuń
  3. extra rozdzial jak zawsze sorki ze z anonima ale nie mam innych portali xD kiedy nastepny?

    OdpowiedzUsuń
  4. woooooooooow cudownie piszesz kiedy cdn?

    OdpowiedzUsuń
  5. przeczytałam ten rozdział i wciągnęło mnie więc zaraz pewnie zacznę od początku.
    Zapraszam też do mnie choć to całkiem coś innego, ale może zajrzysz ;)
    Alicja ma bardzo wiele- wspaniałe wyniki na studiach, bogatych rodziców, najlepszego przyjaciela. Teraz jeszcze wyjeżdża na stypendium do wymarzonego miejsca na świecie- Australii. Czego chcieć więcej?
    Los jednak postanawia, że dziewczyna znajdzie się w środku tragicznego wypadku. Co z tego wyniknie? Jak wspaniałe życie zamieni się w koszmar...
    http://going-to-love.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. Gratulacje!
    Dostajesz nominację do LA!
    Szczegóły:
    http://cytujemy.blogspot.com/2014/01/liebster-adwards-12.html

    OdpowiedzUsuń
  7. suuuuuuuuuuuper
    cuuuuuuudownie
    extraaaaaaa
    fajnieeeeeeee
    nie znam slowa zeby okreslic twoj blog czekam na cd ludzie piszcie komentarze c:

    OdpowiedzUsuń
  8. wooooow łaaaaaał kiedy cd?

    OdpowiedzUsuń
  9. boooooooooooooosz masz talent pisarski! znam sie na tym bo sama pisze ksiazke ktora ma byc niedlugo wydana czekam na cd pozdrawiam ~Ewelina

    OdpowiedzUsuń
  10. Dodaj rozdział jestem ciekawa tej historii :) żeby nie było :) / paulina

    OdpowiedzUsuń
  11. HALOOOO???? gdzie rozdzial jest 10 komentarzy, niecierpliwie sie co dalej, kiedy bedzie nastepny?

    OdpowiedzUsuń