.

.

24 listopada 2013

Rozdział 9

-Cześć – przywitał Dagona z miłym uśmiechem na ustach.
Przez chwilę zastanawiałam się, czy był szczery, czy wymuszony.
Mój przyjaciel ignorując Amona, siedział w dalszym ciągu sztywno na kanapie.
Westchnęłam i pociągnęłam bruneta za łokieć w stronę schodów.
-Drugi pokój –poinformowałam gościa.
Gdy weszliśmy, zamknęłam drzwi przekręcając klucz w drzwiach ostrożnie, by chłopak nie zauważył.
W sumie, po co? – zapytałam się w myślach i chciałam wrócić, by odkluczyć drzwi, lecz w ostatniej chwili się rozmyśliłam.
Przynajmniej mi nie ucieknie. - |Uśmiechnęłam się na tę myśl.
Amon rozejrzał się i spojrzał na mnie pytająco.
-Siadaj na łóżku.
Uśmiechnął się i posłusznie spoczął, po czym zajęłam miejsce obok.
Zapadła niezręczna cisza, którą zagłuszał jedynie dźwięk grającego telewizora z dołu. Usłyszałam, jak ktoś krzyczy „GOOOOL!” więc domyśliłam się, że Dagon nam nie przeszkodzi, gdyż leci mecz. Mój przyjaciel uwielbiał mecze piłki nożnej i za nic by żadnego nie przegapił.
-Wiesz, Dagon zazwyczaj jest przyjaźnie nastawiony do ludzi. Nie wiem, co mu jest… - zaczęłam, krzyżując nogi.
-Rozumiem – odparł, wodząc wzrokiem po pokoju. Widać było, że coś nie tak. Wydawał się być niespokojny.
Wzięłam głęboki wdech i wydech, po czym zapytałam:
-Wszystko gra?
Spojrzał na mnie z ukosa, odgarniając włosy z oczu.
-Chciałem ci coś powiedzieć… - zaczął, rozglądając się panicznie po pokoju, lecz przerwał mu dzwonek telefonu.
-Wybacz na sekundę. – Wstałam niechętnie, podeszłam do biurka i podniosłam telefon. Dzwoniła Rosie.
Oh, Rosie, dlaczego przerywasz mi w takim momencie?
Wyciszyłam dźwięk, po czym spojrzałam przepraszająco na Amona. Miałam właśnie wrócić do chłopaka, lecz zobaczyłam, że Rosie znów dzwoniła. Tym razem odebrałam. Rosie nie dzwoniła nigdy dwa razy, jeśli nie byłoby to coś ważnego.
-Tak?
Odpowiedziała mi cisza.
-Ros…
-Pomóż mi, jestem gdzieś w lesie, podobnym do tego, w którym mieszka Amon, może tym samym. Jest ciemno i… cegły. To chyba budynek z cegieł. Duży, z korytarzami… Błagam, pomóż mi, Ni... – Przerwano połączenie.
Stałam tak z telefonem wciąż przy uchu i przerażeniem w oczach.
To prawda? Czy Rosie robi sobie ze mnie żart…? Nie. To nie w jej stylu. Poza tym, miała drżący głos. Bała się…
Nieświadomie przyłożyłam głośnik telefonu do ust, ściskając go mocno.
-Nika? Coś się stało? – Wstał i podszedł do mnie.
-Rosie powiedziała, że jest w lesie, w dużym budynku z cegieł, błagała o pomoc… Myślisz, że ją porwano? – zapytałam szeptem.
-Spodziewałem się tego… Idziemy – rzucił, wziął mnie za rękę i pociągnął lekko w stronę korytarza.
W normalnej sytuacji ten gest wiele by dla mnie znaczył, lecz w tamtym momencie sparaliżował mnie strach i byłam wręcz wpółprzytomna.
Gdy ciemnooki chłopak siłował się z zakluczonymi drzwiami, zrozumiałam, co się dzieje, puściwszy rękę wzięłam klucz z szafki i przekręciłam w zamku. Zeszliśmy pośpiesznie na dół, ubraliśmy buty i mieliśmy już wychodzić, gdy Dagon stanął w korytarzy, patrząc na mnie oczekująco.
-Rosie porwano! – krzyknęłam panicznie i wyszłam, a za mną Amon i Dagon.
-Skąd wiesz?
-Dzwoniła, przerwano połączenie… Może ten ktoś dowiedział się, że kontaktowała się ze mną i coś jej zrobił – pisnęłam. Do oczu napływały mi łzy.
-Gdzie jest? – zapytał, tym razem Amona.
Wymieniłam spojrzenie z brunetem,
-Wiem gdzie, zaprowadzę was.
Gdy byliśmy już przy wejściu do lasu, Dagon zatrzymał się i wyjął z kieszeni spodni kluczyki do samochodu.
-Nie lepiej jeepem?
Pobiegł do ciemnozielonego samochodu terenowego, wsiadł i podjechał do nas. Amon podszedł do okna od strony siedzenia kierowcy.
-Słuchaj, lepiej będzie, jeśli ja poprowadzę.
-Nie ufam ci – burknął.
-Zapomnij o tym na chwilę, tu chodzi o czyjeś życie! – krzyknął rozgniewany.
-A co, musisz ocalić czyjeś życie, by znów być tym, czym byłeś? – szepnął, a w jego oczach pojawiły się iskry.
-Co ty bredzisz?
-O co wam chodzi? – zapytałam, śledząc całą tę scenę.
-O nic – syknął mój przyjaciel, po czym wyszedł z auta, nie patrząc na Amona i zajął miejsce z tyłu, podczas gdy brunet zgrabnie wskoczył za kierownicę. Zapiął pas i uruchomił silnik.
Wskoczyłam pośpiesznie na siedzenie z przodu i bez problemów ruszyliśmy, jak się okazało, do lasu, gdzie mieszkał Amon.
Całą drogę każdy zajęty był swoimi myślami. Byłam wdzięczna, że chociaż chłopcy przepełnienie byli nienawiścią do siebie, to nie ukazywali jej w tamtym momencie. Choć szczerze miałam nadzieję, że po tym wszystkim chociaż trochę się polubią.
Amon prowadził samochód spokojnie, choć tak szybko, na ile pozwalało mu ograniczenie prędkości w mieście i lesie. Widziałam, jak zaciskał ręce na kierownicy, stukając ją nerwowo palcami.
Nie denerwuj się, nie masz czym… - pomyślałam, nie mając odwagi powiedzieć mu to na głos. Choć chłopak nie czytał mi w myślach, mogłam zauważyć, że trochę się uspokoił.
Raz, co raz zerkałam na osoby, które mijaliśmy. Wszystkie twarze miały ten sam wyraz, wydawało się, iż każdy człowiek był smutny, przygnębiony czy zagubiony w tym świecie. Chciałam móc czytać w myślach i poznać przyczyny ich zmartwień. Zawsze należałam do osób, które chcą pomóc, nawet tym, których nie znałam i którzy mieli czarną przeszłość. Chciałam otoczyć samotnych ludzi opieką, smutnych pocieszyć, zmartwionych zapewnić, że wszystko będzie dobrze. Z tą częścią mnie nie dało się walczyć. Po prostu tak miałam, czy chciałam czy nie.
Gdy dotarliśmy na skraj lasu, wysiedliśmy z samochodu.
-Resztę drogi musimy iść pieszo – oznajmił Amon.
-Nie ma żadnej drogi dla samochodów? – zapytałam.
Chłopak przecząco pokręcił głową.
-Myślę, że ty, Nika, powinnaś zostać…
Spojrzałam ze złością na bruneta.
-To moja przyjaciółka! – krzyknęłam.
Amon westchnął i ruszył w głąb lasu.
-Nika, może jednak…
Spojrzałam na Dagona z wyrzutem i ruszyłam, zostawiając go w tyle.
Maszerowaliśmy w milczeniu, jakieś dziesięć minut. Gdyby nie odgłosy natury, pewnie nie wytrzymałabym tej ciszy dzwoniącej w uszach.
-Nie można szybciej? Tu każda sekunda się liczy! – jęknęłam.
Zignorowali mnie.
-Może wezwiemy policję?
-Nie – odparli jednocześnie.
-Niby czemu?
Amon podszedł do mnie i złapał delikatnie za ramiona, patrząc mi głęboko w oczy.
-Wszystko ci potem wytłumaczę.
-Nie! – syknął Dagon. – Co ty wygadujesz?
-Nie uważasz, że najwyższy czas, by poznała prawdę? – zapytał spokojnie.
Dagon spiorunował Amona spojrzeniem i ruszyliśmy dalej.
-Jaką prawdę? - zapytałam, układając sobie wszystko w głowie.
Chłopcy znów zignorowali moje pytanie.
-To tutaj! – zawołał ciemnowłosy chłopak, wskazując stary, zrujnowany budynek.
-Na pewno? – zapytałam z nutą wahania w głosie.
-Zaufaj mi.
Zaufałam.
Budynek był niegdyś czteropiętrowy, teraz zostały tylko trzy piętra z kawałkiem czwartego. Cały pomalowany był na biało i byłam pewna, że gdy był jeszcze sprawny, prezentował się dobrze. Teraz farba odchodziła prawie wszędzie i gdzieniegdzie widać było namalowane wulgarne graffiti. Gdy tak przyglądałam mu się, miałam wrażenie, że tylko czeka, aż wejdziemy, by się zawalić.
Podeszliśmy do głównego wejścia, którym była wnęka niegdyś z drzwiami, o czym świadczyły przymocowane po obu jej stronach metalowe, zardzewiałe zawiasy.
-Wchodzę – odparł Dagon, po czym wszedł do budynku.
Amon także miał już przekroczyć próg ruiny, gdy zawahał się i odwrócił w moją stronę.
-No co? – zapytałam.
-Ty zostajesz.
-Co?! Nie ma mowy…
Ku mojemu zdziwieniu objął mnie i delikatnie, z uczuciem zaczął głaskać po włosach. Nie raz marzyłam o tej chwili, nie raz wyobrażałam sobie, co bym zrobiła w takiej sytuacji, lecz w tamtym momencie stałam sztywno, zaskoczona.
Po chwili objęłam chłopaka w pasie i wtuliłam głowę w jego szyję, przyciągając go mocniej do siebie.
-Posłuchaj, jesteś dla mnie bardzo ważna i nie pozwolę, byś ryzykowała życie. Zbyt mało wiosen przeżyłaś, zbyt mało pięknych rzeczy widziałaś, zbyt mało wiesz o świecie… - szepnął mi do ucha.
Moje serce zaczęło bić szybko a na usta wpłynął uśmiech. O takim czymś nie śmiałam nawet marzyć.
-Ale… - zaczęłam po chwili, lecz nagle ogarnęło mnie pragnienie zostania w bezpiecznym miejscu.
-Bez żadnego ale, nie martw się o Rosie, znajdziemy ją. – Pocałował mnie pośpiesznie w czoło i wszedł do ciemnego pomieszczenia, po czym objęła go ciemność i zniknął mi z oczu.
Zostałam sama, z moim zdziwieniem i rumieńcami na policzkach.
Wtem wyobraziłam sobie Rosie. Przerażoną, drżącą, z gorącymi łzami płynącymi po policzkach, z jakimś mordercą, czy mafią i pragnienie poczucia bezpieczeństwa zmalało a jego miejsce zajęła adrenalina.
Kłócąc się ze sobą w myślach wkroczyłam do pomieszczenia, gdzie otulił mnie mrok.
Poczułam uderzenie zimna, tak silne, że dostałam gęsiej skórki. W budynku mogło być około dwóch stopni, podczas gdy na zewnątrz było ponad dwadzieścia.
Chciałam krzyknąć „ej, chłopaki!”, lecz powstrzymałam się, przypomniawszy sobie, iż był to stary budynek, mogący za chwilę się rozpaść.
Gdy moje oczy przyzwyczaiły się do ciemności, ujrzałam dość duży hol. Po połamanym, drewnianym kontuarze i starej, wyblakłej kanapie znajdującej się na środku pomieszczenia pomyślałam, że był to niegdyś mały hotelik.
Na podłodze było pełno szkła, zapewne od potłuczonych szyb, czy szklanych stolików. Gdzie niegdzie walały się butelki i pożółkłe, podarte kartki. Parapety porośnięte były mchem, a wybite okna zasłonięte były czerwonymi, grubymi zasłonami, które nie wyglądały na stare, jak reszta rzeczy w pomieszczeniu. Wręcz przeciwnie, można byłoby pomyśleć, że ktoś powiesił je wczoraj, czy dzisiaj.
Może ktoś tu mieszka, albo ma swoją siedzibę.
Wzdrygnęłam się.
Po obu stronach holu znajdowały się podłużne korytarze, całe zalane mrokiem. Na przeciw mnie znajdowała się stara, zardzewiała i niezdolna do użytku winda, a obok niej drzwi. Zapewne po drugiej stronie znajdowały się schody, w razie jej awarii.
Nagle ze swojej lewej strony usłyszałam odgłos tłuczonego szkła. Przeszył mnie dreszcz i najciszej jak mogłam, weszłam w głąb korytarza.
Rękoma wodziłam wzdłuż ściany, by nie zgubić się w mroku i przed postawieniem kolejnego kroku sprawdzałam, gdzie stawiam stopę.
W pewnym momencie moje palce wyczuły wgłębienie w ścianie i śliską, gładką powierzchnię. Przejechałam ręką wzdłuż podłużnej powierzchni i zorientowałam się, że były to lakierowane drzwi. Złapałam zimną, metalową klamkę i przekręciłam ją, otwierając drzwi.
Pomieszczenie, do którego weszłam okazało się być sporym, eleganckim pokojem, którego oświetlały wątłe promyki światła słonecznego, dochodzącego zza dziurawej zasłony. Podeszłam do niej i odgarnęłam na bok, odsłaniając kwadratowe okno z wybitą szybą.
Wychodząc z pomieszczenia nie patrzyłam pod nogi i niechcący nadepnęłam na szkło, które przebiło lewego sandała i zraniło mnie w stopę.
-Auuć – zapiszczałam mimowolnie, zakrywając usta. Podeszłam do ściany, oparłam się o nią, zdjęłam sandała i zobaczyłam, jak głęboka była rana.
Zacisnąwszy zęby, wyjęłam dość spory kawałek przezroczystego szkła i rana zaczęła krwawić obficiej. Przeszyłam wzrokiem pokój i dostrzegłam w miarę czysty materiał na odwróconym do góry nogami stołku w rogu pokoju. Założyłam sandała i kulejąc przeszłam przez pokój, tym razem patrząc gdzie stawiam kroki. Wzięłam zielony materiał, owinęłam nim stopę i związałam dość mocno, z powrotem wkładając buta na nogę.
Chociaż każdy krok sprawiał mi ogromny ból, wyszłam z pokoju zostawiając otwarte drzwi by, choć trochę oświetlić drogę i poszłam dalej.
Korytarz miał po obu stronach po pięć jednakowych drzwi drzwi. Na końcu znajdowały się inne, pomalowane na biało z napisem „wyłącznie dla personelu”.
Pchnęłam drzwi i moim oczom ukazały się schody, prowadzące prawdopodobnie do piwnicy budynku.
Zeszłam ostrożnie, starając się zachować ciszę, lecz schody skrzypiały dość głośno. Przestraszyłam się, że ktoś może mnie usłyszeć i zrobiło mi się ciepło, mimo tak niskiej temperatury.
W piwnicy było jednak cieplej, niż na górze i z moich ust nie wydobywała się już para.
Zeszłam ze schodów i ujrzałam pomieszczenie pełne rur, pieców, skrzynek i tym podobnych rzeczy.
-N… Nie, bła…! – usłyszałam krzyk, zagłuszony uderzeniem.
Rosie.
Rozejrzałam się wokół siebie, nie mając pojęcia, w którą stronę iść. Echo rozbrzmiewało ze wszystkich stron.
-Tu jest! – rozbrzmiał głos, który tym razem wyraźnie dobiegał z naprzeciwka.
Dagon.
Usłyszałam głośny huk, który lekko mnie ogłuszył, po czym zgięłam się w pół, zakrywając uszy. Później chwilę rozbrzmiewały krzyki czy wszelakie huki.
Szłam po omacku przerażona, w stronę dobiegających głosów. Raz, co raz obijałam się o potężny, dawno nieużywany piec czy jakiś zbiornik. Po chwili dotarłam do pomieszczenia, w którym było zadziwiająco dużo wolnej przestrzeni. Odchodził z niego wąski korytarz, prowadzący prawdopodobnie do pokoju za ścianą.
W rogu dostrzegłam nieprzytomną dziewczynę ze związanymi i przymocowanymi do rury rękoma. Jej głowa opadała bezwładnie a twarz zakrywały ciemnobrązowe włosy.
Nie zważając na dość dziwne i zbyt głośne odgłosy walki dochodzące zza ściany podbiegłam do przyjaciółki. Będąc prawie przy dziewczynie potknęłam się o własne nogi i runęłam na ziemię, wyciągając odruchowo ręce przed siebie. Na moje nieszczęście trafiłam dłonią w wystający z betonowej podłogi, cienki gwóźdź.
Krzyknęłam, czując niemiłosierny ból, pulsujący w prawej dłoni. Wyjęłam gwóźdź, czując, jak zalewa mnie jeszcze większa fala bólu i ponownie krzyknęłam.
Rana zaczęła krwawić tak, że gęsta ciecz natychmiast utworzyła kałużę na betonie.
Zdrowa ręką odgarnęłam włosy z twarzy Rosie. Miała podbite oko i wyraźny ślad uderzenia na policzku.
Spróbowałam oswobodzić jej ręce z dość grubego sznura, nadaremnie.
Nagle wszystkie odgłosy ucichły a ja zamarłam.
Odwróciłam się w stronę korytarza i ujrzałam postać, trzymającą metalową rurę w rękach. Jej tors i głowa okryte były mrokiem.
-Nie.. – szepnęłam, dostrzegając krew spływającą obficie po metalu.
Mężczyzna wyłonił się z cienia i od razu rozpoznałam jego twarz.
-Witaj, znów. – Uśmiechnął się, odrzucając rurkę na bok.
Był to ten sam brązowowłosy psychopata, który zaatakował mnie w lesie.
-Gdzie Amon i Dagon? – zapytałam drżącym głosem. Nie byłam pewna, czy chcę znać odpowiedź.
-Ach, wiesz, musiałem wyeliminować przeciwników – westchnął, robiąc krok w moją stronę.
Poczułam, jak piekące łzy spływają mi po policzku. Miałam ochotę go zabić. Rozejrzałam się wokoło, w poszukiwaniu czegoś, czym mogłabym zabić czy chociażby zranić mężczyznę. Nie ujrzałam niczego takiego, więc zrozpaczona spojrzałam na czarnookiego.
-Morderca! – krzyknęłam, na co tylko z rozbawieniem pokręcił głową.
Odczekałam chwilę, aż zacznie coś mówić, lecz nie doczekawszy się, zapytałam:
-Co chcesz zrobić?
-Wyjaśnię ci wpierw parę rzeczy. – Zwrócił wzrok na moją krwawiącą rękę, po czym podszedł do mnie. Zaczęłam się trząść z przerażenia.
-Nie bój się. – Spróbował mnie uspokoić.
Rozdarł swój lekko zakrwawiony rękaw garnituru i wydarł podłużny kawałek. Chwycił ostrożnie moją rękę i obwiązał szczelnie ranę, po czym usiadł obok mnie.
-Nadal się mnie boisz, prawda? – zapytał spokojnie.
-Jesteś mordercą! – krzyknęłam.
-Może to cię trochę uspokoi.
Jednym ruchem rozerwał grube więzły i oswobodził ręce Rosie. Ciało dziewczyny padło bezwładnie na moje kolana.
Wiedziałam, że mężczyzna nie pozwoli mi uciec, więc wzięłam Rosie w objęcia i oparłam się o ścianę.
-Więc wytłumaczę ci, o co w tym wszystkim chodzi – odparł, zerkając na mnie z ukosa.
-Czy zginę?
-Nie, nie dopuszczę do tego. Wtedy całe moje starania poszłyby na marne.
-A… Rosie?
-Nie ma potrzeby jej uśmiercać. Poza tym to też pokrzyżowałoby mi moje plany.
Była to chociaż jedna dobra wiadomość w natłoku złych.
-Zabiłeś bliskie mi osoby… Amona i Dagona… - syknęłam, czując jak tracę siły poprzez utratę dość sporej ilości krwi.
-Nie zabiłem. Sprawiłem, że chwilowo są po prostu niezdolni do psucia mi planów.
-Co? – zapytałam, nie zrozumiawszy jego słów.
-Już mówię. Anioła nie da się od tak zabić. Szczególnie nie mógłbym uśmiercić twojego jasnowłosego przyjaciela, bo w porównaniu do niego, jestem w niższej hierarchii.
Otworzyłam szeroko oczy ze zdziwienia.
Co ten idiota wygaduje?!
-O co ci do cholery chodzi? Po co opowiadasz mi te bajeczki?!
Zniecierpliwiony przejechał dłońmi po włosach, odgarniając je do tyłu.
-Nie przerywaj mi teraz, dobrze?
Nie odpowiedziałam, więc kontynuował:
-Zacznę od początku, wtedy będzie ci łatwiej zrozumieć.
A tak w ogóle nazywam się Asbiel. Wybacz, zapomniałem się przedstawić.
Po odejściu Boga, Upadli na czele Szatana postanowili wypowiedzieć wojnę aniołom. Byli wtedy słabi, więc był to doskonały moment, by uderzyć i pokonać wrogów. Wtedy byłem jeszcze Aniołem Stróżem.
Archanioł Michał dał mi za zadanie nauczenie córki mego podopiecznego bycia aniołem. A także wręcz zmuszenie jej do wstąpienia do armii. A polecenie od Archanioła to rzecz święta. Gdy nie wypełni się danego zadania zsyłają nas do piekła i dają czarne skrzydła. Nikt nie chciałby ponieść tej jakże surowej kary…
Poleciałem więc do owego Sidriela i jego żony, Darleny. Niestety nie chcieli oddać mi swego dziecka. Mieli zamiar zapewnić mu normalne życie.
Cóż miałem zrobić? Nie chciałem zostać zesłany po podziemi. Zacząłem im grozić.
Niestety nie udało mi się zabrać dziewczynki. Zostałem Upadłym, za niewykonanie polecenia. I parę innych rzeczy, ale mniejsza.
Jeśli teraz wypełnię rozkaz, będę mógł stanąć w niebie jako Panowanie. Jest to najniższa rola anioła w hierarchii, lecz odpracowałbym to wszystko i wrócił do swej dawnej posady. Rozumiesz? Dlatego właśnie musiałem cię tu ściągnąć. Z pewnych źródeł wiedziałem, że będziesz chciała za wszelką cenę uratować bliską ci śmiertelniczkę.
A i poza tym… Wybaczysz mi ten incydent z przyduszaniem? Chciałem wymusić na tobie siłą, byś mi pomogła, lecz obawiałem się, że jeszcze bardziej będziesz mi odmawiać…
Siedziałam oniemiała z lekko otwartą buzią.
Nie no, idiota.
-Nadal ni wierzysz? Udowodnię ci. – Wstał, a z jego pleców wyrosły kruczoczarne, ułożone wzdłuż ciała skrzydła.
Rozprostował je i uśmiechnął się do mnie triumfalnie, widząc moje zaskoczenie.
Zatrzepotał nimi dwa razy, wywołując silny podmuch wiatru i złożył z powrotem.
-Czyli… czyli ja jestem… aniołem? – wyjąkałam.
-Tak. Dokładnie półkrwi Archanielicą, po matce.
Przypomniał mi się mój sen, gdzie widziałam moją mamę jako anioła z mężczyzną. W tamtym momencie zorientowałam się, że z tym samym, który stał teraz naprzeciw mnie.
Czyli to prawda…
Wtem nagle na Asbiela naskoczył Dagon, przewracając go. Z jego pleców także wyrastały skrzydła, lecz nie czarne, a śnieżnobiałe.
-Nie wierzę… - wyszeptałam.
Amon podbiegł do nich, przytrzymując ręce napastnika. Nie miał on narządu lotu, co mnie zdziwiło. Asbiel mówił, że nie da się zabić moich przyjaciół, więc Amon także musiał być istotą nadprzyrodzoną.
Obydwoje mieli ubranie prawie całe nasączone krwią, lecz nie widać było na ich ciele żadnych ran.
-Puścicie mnie! Nie rozumiecie, że znów chcę być dobry?! – krzyknął Asbiel.
-Twoich win już nie da się odkupić – powiedział Amon groźnym tonem, po czym sprawnym ruchem złamał kark mężczyźnie.
Usłyszałam odgłos pękających kości i przerażona zamknęłam oczy.
Rozległ się huk rzuconego na podłogę ciała.
-Nika? – Amon podbiegł do mnie, a zaraz za nim Dagon.
Jasnowłosy chłopak podniósł z moich kolan Rosie i wziął ją na ręce.
-Z Rosie wszystko dobrze. Jest lekko posiniaczona i wycieńczona, ale nic poważnego jej nie jest. Zabieramy ją do domu – odparł mój przyjaciel.
Amon pomógł mi wstać i przytulił ostrożnie, gładząc po włosach.
-Już wszystko dobrze, nigdy więcej nie zobaczysz tego łajdaka – szepnął. – Jesteś ranna?
-Ręka i pięta – powiedziałam wpółprzytomna.
Podniósł mnie i wziął na ręce w ten sam sposób, co Dagon Rosie.
Wtuliłam głowę w jego szyję i poczułam, jak powieki same mi się zamykają.
Anioły – pomyślałam i straciłam przytomność. 

18 komentarzy:

  1. Dziękuje ci za krytykę na moim blogu. Przydała mi się. Poprawie te wszystkie błędy, w następnych rozdziałach. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo mnie to cieszy, choć krytyka kojarzy mi się źle, ja Ci bardziej pomogłam :D

      Usuń
  2. świetnia powieść. Prosiłabym o ciut wiecej szczegółów

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. szczegółów, tzn opisów czy jak ? ;)

      Usuń
    2. szczegółowych opisów akcji, jak zostali ogluszeni itp ale wszystko jest oki

      Usuń
  3. Świetnie napisane, fajnie się to czyta. Bardzo ciekawy rozdział. Zaobserwowałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Wspaniałe opowiadanie! Jedno z moich ulubionych. <3 Jeśli chcesz opowiem o nim znajomym.
    Nominuję Cię do Libster Award.
    Dziękuję Ci za komentarz na moim blogu. :)
    Pozdrawiam Cię Serdecznie i zapraszam w wolnej chwili: http://oczywampira2.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super byłoby gdybyś rozpowszechniła go wśród znajomych :DD
      Pro bardzo, Twój blog jest naprawdę świetny, nie mogę się nim nacieszyć no xD
      I dzięki za nominacje , dodam przy następnym rozdziale :))

      Usuń
  5. cudowna opowieść, zaraz zabieram się za czytanie poprzednich rozdziaów ;3
    (obserwuję)
    http://everythingandnothinng.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki :) W sumie to czasami zastanawiam się, czy Wy wszyscy mnie nie kłamiecie , że ładne to itp :ccc

      Usuń
  6. Twój blog przypadł mi do gustu więc może obserwacja za obserwację?:*

    http://paradiska-life.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  7. Świetny wygląd bloga ;3
    i super rozdział ^^
    Jak coś twoje zgłoszenie zostało przyjęte :>
    Obserwuję
    http://unnormall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  8. świetny ten 9 rozdział :D

    http://unnormall.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. kiedy nastepny ???!!!

    OdpowiedzUsuń
  10. kiedy cdn ???? nie moge sie doczekac

    OdpowiedzUsuń