.

.

17 listopada 2013

Rozdział 8

Następnego dnia w szkole pojawił się Amon.
-Hej – przywitał się, siadając obok mnie w ławce.
-Cześć. - Odwróciłam się lekko, żeby zobaczyć reakcję Kinez.
Ku mojemu zadowoleniu wpatrywała się w nas, ze złością wypisaną na twarzy.
-Chciałam zapytać, dlaczego po tej rozmowie z Kinez tak dziwnie się zacząłeś zachowywać…
Zamyślił się.
-Ach, tak. Przepraszam cię najmocniej, ale nie chcę o tym rozmawiać. Wybacz, jeśli sprawiło ci to przykrość lub poczułaś się urażona – powiedział ze smutkiem w oczach. Przytaknęłam tylko i zwróciłam wzrok na nauczyciela, wchodzącego z kubkiem kawy w ręku, do sali.
Pan Roger mruknął pod nosem „dzień dobry” i usiadł przy biurku. Od razu wiadomo było, że miał zły humor.
-Pewnie dużo nam zada, żeby się wyładować – powiedziałam smętnie.
-Możliwe. Ciekawe, co mu się stało.
-Cisza – upomniał nas srogim tonem.
-Masz rację, zada nam dużo – wyszeptał Amon, przyglądając się nauczycielowi.
-Ostatnio na lekcji omawialiśmy barok. Powie mi ktoś, jakie są jego cechy? – zapytał, po czym przeszył klasę wzrokiem i wstał.
Mój sąsiad powolnie uniósł rękę.
-Tak, panie Gadriel?
-Bogactwo środków, oryginalność, kontrast, ruch, patos, emocjonalność, łączenie różnych elementów, tematyka religijna i mitologiczna, dynamika, ekspresja, teatralność, posługiwanie się alegorią i personifikacją, dominujące kierunki ukośne…
-Dobrze, starczy już! – przerwał pan Roger. – Wymieniłeś cechy, których nie omawialiśmy. Skąd je znasz? – zapytał ciekawy.
-Ups – szepnął do mnie, na co uśmiechnęłam się rozbawiona.
Gdy przez jakiś czas nie słychać było odpowiedzi, cała klasa zwróciła wzrok na Amona. Odwróciłam się do okna, by uniknąć ciekawych i oczekujących spojrzeń, rzucanych to na brązowookiego, to na mnie.
Słychać było raz, co raz jakieś szepty. Każdy rozglądał się lekko zdezorientowany.
A Amon rozbawiony sytuacją, nadal milczał. Patrzył na każdego po kolei, przeszywając go wzrokiem.
-Fajne uczucie – szepnął.
-Nienawidzę go… - Wzdrygnęłam się.
-Uczyłem się… I tyle – odparł chłodno.
Profesor odchylił lekko głowę do tyłu, badając bruneta podejrzliwym wzrokiem.
Uniosłam brwi, wpatrując się w nauczyciela.
Czego się gapisz? Mów dalej, nie patrz się już tutaj…
Gdy przechwycił mój wzrok, zostawił nas w spokoju, po czym Amon spojrzał na mnie z podziwem.
-Ratujesz mi życie, prawie zabił mnie tym wzrokiem – szepnął, muskając wargami moje ucho.
Poczułam, jak przeszywają mnie przyjemne dreszcze.
Nie bardzo wiedziałam, jak się zachować, więc postanowiłam to zignorować.
Dzięki temu incydentowi nie mogłam skupić się na tym, co mówił pan Roger.
Myślałam tylko o jego miękkich i ciepłych ustach przy mojej skórze…


Na przerwie Amon zniknął gdzieś w tłumie, więc podeszłam do stojącej przy oknie Arleny.
-Hej, co tam? – zapytałam smętnie.
-Nic ciekawego, a tam?
-W su…
-Nikaa! – zapiszczała, przerywając mi. Wskazała palcem na coś za moimi plecami.
Odwróciłam się powoli, a tym „czymś” okazał się być wysoki chłopak, o krótko ściętych, ciemnoblond włosach. Ubrany był w luźną, ciemną koszulkę, dżinsy i adidasy.
-Cudowny, nie? – szepnęła moja towarzyszka.
Chłopak zatrzymał się niedaleko nas, opierając plecami o ścianę.
-Nie w moim typie – burknęłam.
-Wiem. W twoim typie jest oczywiście Amon. Prawda?
Spiorunowałam ją wzrokiem.
Aż tak to widać?
Właśnie wtedy ujrzałam brązowookiego bruneta, kroczącego pewnie ku mnie, z wesołym uśmiechem na ustach.
Gdy zauważył chłopaka, który zainteresował Arlenę, mina mu zrzedła a w jego oczach ujrzałam wręcz przerażenie. Gwałtownie odwrócił się, włożył ręce do kieszeni spodni i ze spuszczoną głową odszedł w przeciwnym kierunku.
Zdziwiło mnie to, nawet bardzo. Chciałam zapytać mej koleżanki, czy wiem, o co mogło mu chodzić, lecz w tej samej chwili obok nas znalazł się wysoki chłopak.
-Witam, jestem Urho. – Uśmiechnął się, ukazując białe i idealnie równiutkie zęby.
-Arlena, a to Nika.
-Milo mi panie poznać – odparł szarmancko, po czym ujął moją dłoń w swoją i pocałował ją.
Zarumieniłam się i poczułam trochę głupio. Poza tym wiedziałam, że moja koleżanka śledzi tę całą scenę, zapewne z zazdrością, przez co poczułam się na dodatek nie fair w stosunku do niej.
Wyszarpnęłam lekko swoją rękę z jego uścisku i schowałam za plecami.
Urho nie przejął się tym incydentem i ukłonił się lekko przed Arleną. Potem spojrzał mi głęboko w oczy, jakby próbując odczytać me myśli.
Poczułam się dziwnie. Jakby chłopak wszedł mi do głowy.
Absurd.
Wyrzuciłam to uczucie z głowy, oczyszczając umysł.
Jasnowłosy chłopak nie spuszczając ze mnie wzroku uśmiechnął się uroczo.
Można byłoby pomyśleć, że był słodkim, grzecznym chłopczykiem, lecz ja wiedziałam, że to tylko pozory. Nie miałam pojęcia skąd, ale byłam tego pewna.
-Arleno, czy mógłbym porozmawiać z Niką… Sam na sam?
-Jasne – odpowiedziała radośnie i oddaliła się pośpiesznie, co wydało mi się dość dziwne.
-Więc? – ponagliłam go, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Miałabyś ochotę wyjść dziś ze mną na spacer?
Jasne - zapiszczał głosik w mojej głowie. Chciałam zaprzeczyć. Broniłam się przed nim, lecz on naciskał, nie dając za wygraną. W końcu zrezygnowałam z walki i poczułam, że naprawdę chcę.
-Jasne! – odpowiedziałam radośnie.
-Szesnasta, przed parkiem, pasuje ci?
-Tak.
- Wiec do zobaczenia. – Puścił mi oko i odwrócił się na pięcie, znikając w tłumie.
Poczułam, jakbym wzbudziła się z transu.
-Ehh… Ty to masz dobrze. Jak to robisz, że wokół ciebie kręci się tyle przystojnych facetów? – westchnęła.
-Chcesz się zamienić? Urho nie jest w moim typie – odparłam monotonnie.
-Z wielką chęcią. Tylko musisz się pierw go pozbyć, bo widać, że mu się spodobałaś.
-No nie… - jęknęłam, opierając łokcie o parapet za mną.
Po dzwonku udałyśmy się na technikę.
Rozpakowując się, zerknęłam na miejsce, gdzie zwykle siedział Amon.
Było puste.


Dowiedziałam się potem od Arleny, że Urho, co przerwę przyglądał mi się badawczo.
Za którymś razem po prostu nie wytrzymałam i poszłam do łazienki, gdzie przesiedziałam całe dziesięć minut do lekcji.
Zwątpiłam, czy oby na pewno chciałam iść z nim dziś na spacer…


Pomimo wahania, będąc już w domu latałam w czarnej bieliźnie po pokoju, szukając ciuchów na wyjście.
W końcu wzięłam z szafy zwiewną, letnią sukienkę i włożyłam ją przez głowę, czując, jak przyjemny materiał idealnie dopasowuje się do mojej figury. Następnie założyłam sandały, przejechałam błyszczykiem po ustach i rozczesałam włosy, po czym zeszłam po schodach.
-Wychodzę – oznajmiłam.
Dagon wyjrzał z kuchni, skanując mnie od stóp do głów.
-Ślicznie wyglądasz. Na pewno nie wybierasz się do Rosie… - powiedział z lekką paniką w głosie.
-Znów się cykasz? Nie martw się, nie idę do Amona.
A szkoda.
Uśmiechnął się.
-Pożyczyć ci mojego jeepa?
-Nie, przecież nie umiem prowadzić…
-Udanej zabawy.


O umówionej godzinie byłam na miejscu, wypatrując jasnowłosego chłopaka.
-A kuku – usłyszałam za sobą męski głos.
Podskoczyłam lekko ze strachu i odwróciłam się z wyrzutem.
-Oj, przepraszam – podniósł ręce w geście obronnym.
-Od razu na wstępie mówię, że nie jestem tobą w żaden sposób zainteresowana – uprzedziłam, udając obojętną.
-Już nas przekreślasz? Pierw mnie trochę poznaj. – Uśmiechnął się słodko
-Nie ma żadnych nas – syknęłam, krzyżując ramiona na piersiach. – Poza tym jest już ktoś…
-Przejdźmy się. – Wziął mnie pod rękę.
Zadziwił minie tym gestem, lecz nie zaprzeczyłam.
-Więc, kim jest ten szczęściarz? – zapytał, skupiając wzrok w punkt przed nami.
Wydawało mi się, że każdy przechodzeń przyglądał nam się zaciekawiony.
Spacerowaliśmy spokojnie, wsłuchując się w wesoły trel ptaków, gnieżdżących się na drzewach.
-Hmm, tajemnica – odpowiedziałam po jakimś czasie, uśmiechając się.
-Szkoda, że nie jestem nim ja.
-Ja tam się z tego powodu cieszę. – Uśmiechnęłam się, wręcz bezczelnie.
-Oj Nika, jakaś ty nieuprzejma...
-Wybacz. Po prostu nie potrafię inaczej traktować swego prześladowcę – odparłam chłodno.
-Prześladowcę? Przykro mi, że za takiego mnie uważasz. Nie trzymam cię tu na siłę. Możesz iść, jeśli chcesz. – Wyciągnął ręce w geście bezradności.
Nie chciałam. Miałam zamiar odkryć, co z niego za typ i czemu się mnie tak uczepił.
Gdy nie odpowiedziałam, Urho najwyraźniej odebrał to jako chęć towarzyszenia mu i uśmiechnął się triumfalnie.
Wtedy ni stąd ni zowąd przed nami znalazł się chudy szatyn z okrągłymi okularami na nosie. Ubrany był w czarną, skórzaną kamizelkę, eleganckie buty i czarne spodnie.
-Panie! To bardzo ważne! – zawołał.
-Odejdź Biryn. W t e j c h w i l i – wycedził przez zęby.
-To nie może zwlekać! – Ściszył głos. – Bunt...
-Mówiłem ci coś Biryn! I d ź s t ą d!
Przeraziłam się. Urho zrobił się agresywny i wręcz zaczęłam się go bać.
Chyba wyczuł to, bo odwrócił się w moją stronę i objął mnie ramieniem.
-Spokojnie. To mój sługa. Mam bogatych rodziców – wyjaśnił.
Chłopak chyba zrozumiał, że nic nie wskóra i gdy ruszyliśmy, zniknął nam z oczu.
-Bunt? – zapytałam zdziwiona.
-Pewnie pracownicy żądają już wypłaty – odparł niewzruszony.
-Ach, tak...
-A twoi rodzice dobrze zarabiają?
-Nie żyją – szepnęłam, spuszczając głowę.
-Oh, przykro mi... Jak się nazywali?
-Darlena i Sidriel – warknęłam, dając mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru z nim o tym rozmawiać.
Pokiwał głową z dezaprobatą.
-Chodźmy na lody – zaproponował.
Przytaknęłam i ruszyliśmy w stronę wyjścia z parku.


Resztę czasu spędziliśmy w barze, jedząc lody czekoladowe i sącząc zimny koktajl przez pstrokate słomki.
Starałam się być miła, podczas gdy mój towarzysz zmieniał się wciąż z dżentelmena na aroganckiego dupka.
Będąc już w domu stwierdziłam, że o wiele bardziej wolałabym towarzystwo Amona.
-Jak by...?  Zapytał, jak zwykle siedzący przed telewizorem Dagon.
-Nie pytaj... – przerwałam mu.
W tej samej chwili usłyszałam telefon dzwoniący z mojego pokoju.
Pobiegłam szybko na górę.
Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pojawił się nieznany mi numer.
-Halo? – Odebrałam.
-Nika?
Głos był mi skądś znajomy, choć nie od razu poznałam kto to.
-Tak.
-Miałabyś może dla mnie teraz trochę czasu?
Skarciłam się w myślach, że nie poznałam Amona. Jak mogłam, przecież była to dla mnie tak ważna osoba...
-Jasne – odpowiedziałam pośpiesznie, czując, jak serce zaczyna być mi szybciej i szybciej.
-Przyjdę do ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko.
-Dobrze. Uprzedzę Dagona.
-Słusznie. To do zobaczenia – rzucił, po czym się rozłączył.
Uśmiechnęłam się do siebie. Akurat wtedy, gdy pragnęłam szaleńczo, by znalazł się obok mnie, zadzwonił, oznajmując, że za chwilę będzie. Czy to nie cudownie?
Wyjrzałam z pokoju.
-Dagi! Będziemy mieli gościa!

5 komentarzy:

  1. Super. Czytam i czekam na ciąg dalszy oczywiście :>
    A co do błędów, to tutaj chyba coś powinno być:
    "ujął moją w swoją dłoń" bo tak jakoś dziwnie mi się czyta xD No chyba, że jest dobrze to przepraszam xD
    http://borenium.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekam na 9 rozdzial pozdro

    Ania

    OdpowiedzUsuń
  3. Bardzo ciekawy blog :3 Żałuję że dopiero teraz zaczęłam go czytać, ale czekam na więcej ;)
    Nominowałam Cię do Liebster Blog Awards :)

    OdpowiedzUsuń
  4. [SPAM]

    http://wilczyca-musi-umrzec.blogspot.com/

    Wielu przepowiadało Apokalipsę, ale czy ktokolwiek przepowiedział Wojnę Bogów? A przynajmniej tych, którzy chcą nimi zostać. Co zatem z prawdziwym Bogiem? Cóż...Pije gdzieś drinki z palemką, zmęczony obwinianiem o wszystko, podczas gdy aniołowie muszą pilnować porządku. Co spaprali po całości. Dążąc do władzy, zajęci walką z demonami i Rebeliantami, przekroczyli granicę. Przez nich, ktoś trzeci wkroczył do gry. Najbardziej niebezpieczne istoty stworzone przez Boga zostały wypuszczone z cielesnych klatek. Są nimi ludzie.
    Jednak niektórzy próbują to przerwać. Zmartwychwstali postanowili ocalić świat żywych. A to wszystko zapoczątkowała Wilczyca. I właśnie dlatego musi umrzeć.

    Zapraszam i pozdrawiam :D
    Nella

    OdpowiedzUsuń