Następnego
dnia w szkole pojawił się Amon.
-Hej
– przywitał się, siadając obok mnie w ławce.
-Cześć.
- Odwróciłam się lekko, żeby zobaczyć reakcję Kinez.
Ku
mojemu zadowoleniu wpatrywała się w nas, ze złością wypisaną na twarzy.
-Chciałam
zapytać, dlaczego po tej rozmowie z Kinez tak dziwnie się zacząłeś zachowywać…
Zamyślił
się.
-Ach,
tak. Przepraszam cię najmocniej, ale nie chcę o tym rozmawiać. Wybacz, jeśli
sprawiło ci to przykrość lub poczułaś się urażona – powiedział ze smutkiem w
oczach. Przytaknęłam tylko i zwróciłam wzrok na nauczyciela, wchodzącego z kubkiem
kawy w ręku, do sali.
Pan
Roger mruknął pod nosem „dzień dobry” i usiadł przy biurku. Od razu wiadomo
było, że miał zły humor.
-Pewnie
dużo nam zada, żeby się wyładować – powiedziałam smętnie.
-Możliwe.
Ciekawe, co mu się stało.
-Cisza
– upomniał nas srogim tonem.
-Masz
rację, zada nam dużo – wyszeptał Amon, przyglądając się nauczycielowi.
-Ostatnio
na lekcji omawialiśmy barok. Powie mi ktoś, jakie są jego cechy? – zapytał, po
czym przeszył klasę wzrokiem i wstał.
Mój
sąsiad powolnie uniósł rękę.
-Tak,
panie Gadriel?
-Bogactwo
środków, oryginalność, kontrast, ruch, patos, emocjonalność, łączenie różnych
elementów, tematyka religijna i mitologiczna, dynamika, ekspresja, teatralność,
posługiwanie się alegorią i personifikacją, dominujące kierunki ukośne…
-Dobrze,
starczy już! – przerwał pan Roger. – Wymieniłeś cechy, których nie omawialiśmy.
Skąd je znasz? – zapytał ciekawy.
-Ups
– szepnął do mnie, na co uśmiechnęłam się rozbawiona.
Gdy
przez jakiś czas nie słychać było odpowiedzi, cała klasa zwróciła wzrok na
Amona. Odwróciłam się do okna, by uniknąć ciekawych i oczekujących spojrzeń,
rzucanych to na brązowookiego, to na mnie.
Słychać
było raz, co raz jakieś szepty. Każdy rozglądał się lekko zdezorientowany.
A
Amon rozbawiony sytuacją, nadal milczał. Patrzył na każdego po kolei,
przeszywając go wzrokiem.
-Fajne
uczucie – szepnął.
-Nienawidzę
go… - Wzdrygnęłam się.
-Uczyłem
się… I tyle – odparł chłodno.
Profesor
odchylił lekko głowę do tyłu, badając bruneta podejrzliwym wzrokiem.
Uniosłam
brwi, wpatrując się w nauczyciela.
Czego się
gapisz? Mów dalej, nie patrz się już tutaj…
Gdy
przechwycił mój wzrok, zostawił nas w spokoju, po czym Amon spojrzał na mnie z
podziwem.
-Ratujesz
mi życie, prawie zabił mnie tym wzrokiem – szepnął, muskając wargami moje ucho.
Poczułam,
jak przeszywają mnie przyjemne dreszcze.
Nie
bardzo wiedziałam, jak się zachować, więc postanowiłam to zignorować.
Dzięki
temu incydentowi nie mogłam skupić się na tym, co mówił pan Roger.
Myślałam
tylko o jego miękkich i ciepłych ustach przy mojej skórze…
Na
przerwie Amon zniknął gdzieś w tłumie, więc podeszłam do stojącej przy oknie
Arleny.
-Hej,
co tam? – zapytałam smętnie.
-Nic
ciekawego, a tam?
-W
su…
-Nikaa!
– zapiszczała, przerywając mi. Wskazała palcem na coś za moimi plecami.
Odwróciłam
się powoli, a tym „czymś” okazał się być wysoki chłopak, o krótko ściętych,
ciemnoblond włosach. Ubrany był w luźną, ciemną koszulkę, dżinsy i adidasy.
-Cudowny,
nie? – szepnęła moja towarzyszka.
Chłopak
zatrzymał się niedaleko nas, opierając plecami o ścianę.
-Nie
w moim typie – burknęłam.
-Wiem.
W twoim typie jest oczywiście Amon. Prawda?
Spiorunowałam
ją wzrokiem.
Aż
tak to widać?
Właśnie
wtedy ujrzałam brązowookiego bruneta, kroczącego pewnie ku mnie, z wesołym
uśmiechem na ustach.
Gdy
zauważył chłopaka, który zainteresował Arlenę, mina mu zrzedła a w jego oczach
ujrzałam wręcz przerażenie. Gwałtownie odwrócił się, włożył ręce do kieszeni
spodni i ze spuszczoną głową odszedł w przeciwnym kierunku.
Zdziwiło
mnie to, nawet bardzo. Chciałam zapytać mej koleżanki, czy wiem, o co mogło mu
chodzić, lecz w tej samej chwili obok nas znalazł się wysoki chłopak.
-Witam,
jestem Urho. – Uśmiechnął się, ukazując białe i idealnie równiutkie zęby.
-Arlena,
a to Nika.
-Milo
mi panie poznać – odparł szarmancko, po czym ujął moją dłoń w swoją i pocałował
ją.
Zarumieniłam
się i poczułam trochę głupio. Poza tym wiedziałam, że moja koleżanka śledzi tę
całą scenę, zapewne z zazdrością, przez co poczułam się na dodatek nie fair w
stosunku do niej.
Wyszarpnęłam
lekko swoją rękę z jego uścisku i schowałam za plecami.
Urho
nie przejął się tym incydentem i ukłonił się lekko przed Arleną. Potem spojrzał
mi głęboko w oczy, jakby próbując odczytać me myśli.
Poczułam
się dziwnie. Jakby chłopak wszedł mi do głowy.
Absurd.
Wyrzuciłam
to uczucie z głowy, oczyszczając umysł.
Jasnowłosy
chłopak nie spuszczając ze mnie wzroku uśmiechnął się uroczo.
Można
byłoby pomyśleć, że był słodkim, grzecznym chłopczykiem, lecz ja wiedziałam, że
to tylko pozory. Nie miałam pojęcia skąd, ale byłam tego pewna.
-Arleno,
czy mógłbym porozmawiać z Niką… Sam na sam?
-Jasne
– odpowiedziała radośnie i oddaliła się pośpiesznie, co wydało mi się dość
dziwne.
-Więc?
– ponagliłam go, krzyżując ręce na klatce piersiowej.
-Miałabyś
ochotę wyjść dziś ze mną na spacer?
Jasne - zapiszczał głosik w mojej
głowie. Chciałam zaprzeczyć. Broniłam się przed nim, lecz on naciskał, nie
dając za wygraną. W końcu zrezygnowałam z walki i poczułam, że naprawdę chcę.
-Jasne!
– odpowiedziałam radośnie.
-Szesnasta,
przed parkiem, pasuje ci?
-Tak.
-
Wiec do zobaczenia. – Puścił mi oko i odwrócił się na pięcie, znikając w
tłumie.
Poczułam,
jakbym wzbudziła się z transu.
-Ehh…
Ty to masz dobrze. Jak to robisz, że wokół ciebie kręci się tyle przystojnych
facetów? – westchnęła.
-Chcesz
się zamienić? Urho nie jest w moim typie – odparłam monotonnie.
-Z
wielką chęcią. Tylko musisz się pierw go pozbyć, bo widać, że mu się
spodobałaś.
-No
nie… - jęknęłam, opierając łokcie o parapet za mną.
Po
dzwonku udałyśmy się na technikę.
Rozpakowując
się, zerknęłam na miejsce, gdzie zwykle siedział Amon.
Było
puste.
Dowiedziałam
się potem od Arleny, że Urho, co przerwę przyglądał mi się badawczo.
Za
którymś razem po prostu nie wytrzymałam i poszłam do łazienki, gdzie
przesiedziałam całe dziesięć minut do lekcji.
Zwątpiłam,
czy oby na pewno chciałam iść z nim dziś na spacer…
Pomimo
wahania, będąc już w domu latałam w czarnej bieliźnie po pokoju, szukając
ciuchów na wyjście.
W
końcu wzięłam z szafy zwiewną, letnią sukienkę i włożyłam ją przez głowę,
czując, jak przyjemny materiał idealnie dopasowuje się do mojej figury.
Następnie założyłam sandały, przejechałam błyszczykiem po ustach i rozczesałam
włosy, po czym zeszłam po schodach.
-Wychodzę
– oznajmiłam.
Dagon
wyjrzał z kuchni, skanując mnie od stóp do głów.
-Ślicznie
wyglądasz. Na pewno nie wybierasz się do Rosie… - powiedział z lekką paniką w
głosie.
-Znów
się cykasz? Nie martw się, nie idę do Amona.
A szkoda.
Uśmiechnął
się.
-Pożyczyć
ci mojego jeepa?
-Nie,
przecież nie umiem prowadzić…
-Udanej
zabawy.
O
umówionej godzinie byłam na miejscu, wypatrując jasnowłosego chłopaka.
-A
kuku – usłyszałam za sobą męski głos.
Podskoczyłam
lekko ze strachu i odwróciłam się z wyrzutem.
-Oj,
przepraszam – podniósł ręce w geście obronnym.
-Od
razu na wstępie mówię, że nie jestem tobą w żaden sposób zainteresowana –
uprzedziłam, udając obojętną.
-Już
nas przekreślasz? Pierw mnie trochę poznaj. – Uśmiechnął się słodko
-Nie
ma żadnych nas – syknęłam, krzyżując ramiona na piersiach. – Poza tym jest już
ktoś…
-Przejdźmy
się. – Wziął mnie pod rękę.
Zadziwił
minie tym gestem, lecz nie zaprzeczyłam.
-Więc,
kim jest ten szczęściarz? – zapytał, skupiając wzrok w punkt przed nami.
Wydawało
mi się, że każdy przechodzeń przyglądał nam się zaciekawiony.
Spacerowaliśmy
spokojnie, wsłuchując się w wesoły trel ptaków, gnieżdżących się na drzewach.
-Hmm,
tajemnica – odpowiedziałam po jakimś czasie, uśmiechając się.
-Szkoda,
że nie jestem nim ja.
-Ja
tam się z tego powodu cieszę. – Uśmiechnęłam się, wręcz bezczelnie.
-Oj
Nika, jakaś ty nieuprzejma...
-Wybacz.
Po prostu nie potrafię inaczej traktować swego prześladowcę – odparłam chłodno.
-Prześladowcę?
Przykro mi, że za takiego mnie uważasz. Nie trzymam cię tu na siłę. Możesz iść,
jeśli chcesz. – Wyciągnął ręce w geście bezradności.
Nie
chciałam. Miałam zamiar odkryć, co z niego za typ i czemu się mnie tak uczepił.
Gdy
nie odpowiedziałam, Urho najwyraźniej odebrał to jako chęć towarzyszenia mu i
uśmiechnął się triumfalnie.
Wtedy
ni stąd ni zowąd przed nami znalazł się chudy szatyn z okrągłymi okularami na
nosie. Ubrany był w czarną, skórzaną kamizelkę, eleganckie buty i czarne
spodnie.
-Panie!
To bardzo ważne! – zawołał.
-Odejdź
Biryn. W t e j c h w i l i – wycedził przez zęby.
-To
nie może zwlekać! – Ściszył głos. – Bunt...
-Mówiłem
ci coś Biryn! I d ź s t ą d!
Przeraziłam
się. Urho zrobił się agresywny i wręcz zaczęłam się go bać.
Chyba
wyczuł to, bo odwrócił się w moją stronę i objął mnie ramieniem.
-Spokojnie.
To mój sługa. Mam bogatych rodziców – wyjaśnił.
Chłopak
chyba zrozumiał, że nic nie wskóra i gdy ruszyliśmy, zniknął nam z oczu.
-Bunt?
– zapytałam zdziwiona.
-Pewnie
pracownicy żądają już wypłaty – odparł niewzruszony.
-Ach,
tak...
-A
twoi rodzice dobrze zarabiają?
-Nie
żyją – szepnęłam, spuszczając głowę.
-Oh,
przykro mi... Jak się nazywali?
-Darlena
i Sidriel – warknęłam, dając mu do zrozumienia, że nie mam zamiaru z nim o tym
rozmawiać.
Pokiwał
głową z dezaprobatą.
-Chodźmy
na lody – zaproponował.
Przytaknęłam
i ruszyliśmy w stronę wyjścia z parku.
Resztę
czasu spędziliśmy w barze, jedząc lody czekoladowe i sącząc zimny koktajl przez
pstrokate słomki.
Starałam
się być miła, podczas gdy mój towarzysz zmieniał się wciąż z dżentelmena na
aroganckiego dupka.
Będąc
już w domu stwierdziłam, że o wiele bardziej wolałabym towarzystwo Amona.
-Jak
by...? Zapytał, jak zwykle siedzący
przed telewizorem Dagon.
-Nie
pytaj... – przerwałam mu.
W
tej samej chwili usłyszałam telefon dzwoniący z mojego pokoju.
Pobiegłam
szybko na górę.
Spojrzałam
na wyświetlacz, gdzie pojawił się nieznany mi numer.
-Halo?
– Odebrałam.
-Nika?
Głos
był mi skądś znajomy, choć nie od razu poznałam kto to.
-Tak.
-Miałabyś
może dla mnie teraz trochę czasu?
Skarciłam
się w myślach, że nie poznałam Amona. Jak mogłam, przecież była to dla mnie tak
ważna osoba...
-Jasne
– odpowiedziałam pośpiesznie, czując, jak serce zaczyna być mi szybciej i
szybciej.
-Przyjdę
do ciebie, jeśli nie masz nic przeciwko.
-Dobrze.
Uprzedzę Dagona.
-Słusznie.
To do zobaczenia – rzucił, po czym się rozłączył.
Uśmiechnęłam
się do siebie. Akurat wtedy, gdy pragnęłam szaleńczo, by znalazł się obok mnie,
zadzwonił, oznajmując, że za chwilę będzie. Czy to nie cudownie?
Wyjrzałam
z pokoju.
-Dagi!
Będziemy mieli gościa!
Super. Czytam i czekam na ciąg dalszy oczywiście :>
OdpowiedzUsuńA co do błędów, to tutaj chyba coś powinno być:
"ujął moją w swoją dłoń" bo tak jakoś dziwnie mi się czyta xD No chyba, że jest dobrze to przepraszam xD
http://borenium.blogspot.com/
Dzięki wielkie, już poprawiam :D
UsuńCzekam na 9 rozdzial pozdro
OdpowiedzUsuńAnia
Bardzo ciekawy blog :3 Żałuję że dopiero teraz zaczęłam go czytać, ale czekam na więcej ;)
OdpowiedzUsuńNominowałam Cię do Liebster Blog Awards :)
[SPAM]
OdpowiedzUsuńhttp://wilczyca-musi-umrzec.blogspot.com/
Wielu przepowiadało Apokalipsę, ale czy ktokolwiek przepowiedział Wojnę Bogów? A przynajmniej tych, którzy chcą nimi zostać. Co zatem z prawdziwym Bogiem? Cóż...Pije gdzieś drinki z palemką, zmęczony obwinianiem o wszystko, podczas gdy aniołowie muszą pilnować porządku. Co spaprali po całości. Dążąc do władzy, zajęci walką z demonami i Rebeliantami, przekroczyli granicę. Przez nich, ktoś trzeci wkroczył do gry. Najbardziej niebezpieczne istoty stworzone przez Boga zostały wypuszczone z cielesnych klatek. Są nimi ludzie.
Jednak niektórzy próbują to przerwać. Zmartwychwstali postanowili ocalić świat żywych. A to wszystko zapoczątkowała Wilczyca. I właśnie dlatego musi umrzeć.
Zapraszam i pozdrawiam :D
Nella