Odprowadziłam
Rosie do domu. Poprosiła, żebym poczekała chwilę i poszła do pokoju. Wróciła
ubrana w swoje ciuchy, z koszulką Amona w ręku.
-Oddaj
mu ją, proszę.
-Nie
możesz w szkole?
-Będę
miała zwolnienie, noga szybko nie przestanie mnie boleć… - powiedziała udając
smutek.
-Jasne.
-Dzięki,
i powiedz Amonowi, że jestem mu bardzo wdzięczna za pomoc.
-Ok,
przekażę – przytaknęłam monotonnie.
-Omówimy
wszystko wieczorem, zadzwonię. Wybacz, że przeze mnie nie wszystko wyszło jak
miało… Ale za to spędziłaś z nim godzinę s a m n a s a m, czego ci zazdroszczę
– Puściła mi oko.
-Taa…
-Ale
to też mi opowiesz potem, prawda? – zapiszczała.
-Jasne
- Uśmiechnęłam się smętnie.
Wzięłam
od niej koszulkę, pożegnałam się, życzyłam szybkiego powrotu do zdrowia i
udałam się z powrotem, nie powiem, z chęcią, do domu Amona.
Szłam
drogą, którą miej więcej zapamiętałam. W mieście mijałam setki biegnących
gdzieś ludzi i wydawało się, że tylko ja nigdzie się nie spieszyłam.
Układałam
sobie w myślach plan dzisiejszej resztki dnia. Musiałam szybko wrócić, by
babcia się nie przestraszyła. Miała takie słabe serce… Poza tym musiałam zrobić
zadanie domowe z
Gdy
wchodziłam do lasu bukowego, w którym stał dom Amona, poczułam czyjś wzrok na
plecach. Odwróciłam się gwałtownie i spojrzałam na drogę wiodącą przez pole do
lasu, lecz nikogo nie ujrzałam. Policzyłam w myślach do dziesięciu, wmawiając
sobie, że jestem przewrażliwiona i poszłam dalej niepewnym krokiem.
Po
chwili usłyszałam za sobą szmer deptanych liści i zamarłam. Pomimo
paraliżującego strachu znów się odwróciłam.
Tym
razem ktoś za mną stał.
Był
to chudy, starszy mężczyzna średniego wzrostu, o brązowych włosach, sięgających
za ucho. Jego oczy patrzące na mnie nienawistnie były koloru czarnego, tak, że
tęczówki stapiały się ze źrenicami w jedność. Ubrany był w skórzaną, letnią
kurtkę koloru czarnego i szare spodnie. Stał pewnie, wpatrując się we mnie.
Nie
miałam odwagi chociażby drgnąć. Przeraził mnie.
-Nika?
– zapytał charczącym głosem, przechylając głowę delikatnie w prawo.
Milczałam.
Wzdrygnął
się i zrobił krok w moją stronę. Zmrużył powieki i powtórzył pytanie.
-Nika?
Cichy
głosik w mojej głowie wołał Idiotko, na
co czekasz? WIEJ!, ale przerażenie wygrało. Nadal stałam nieruchomo,
wpatrując się w nieznanego mi człowieka.
Mężczyzna
w wieku około trzydziestu pięciu lat poruszył się niespokojnie i zaczął powoli
iść w moją stronę.
Wtedy
oprzytomniałam i zaczęłam się cofać.
-Czego
pan ode mnie chce? – Zapytałam półszeptem.
-Mam
do załatwienia z tobą pewną sprawę… Nie pamiętasz mnie?
Nie
ukrywał zdziwienia.
Pokręciłam
przecząco głową, na o westchnął.
-Archaniołowie
dali mi drugą szansę, po warunkiem, że wypełnię swą misję do końca… Pierw
mianują mnie na Panowanie, ale potem wszystko wróci do normy i znów będę w
wyższej hierarchii – powiedział, jakby była to normalna rzecz.
-Archaniołowie…?
– zapytałam z niedowierzaniem.
-No
tak… Twoi rodzice musieli zginąć, sprzeciwili się…
Zamarłam.
Archaniołowie
dali mu szansę…?Moi rodzice się sprzeciwili? Psychol!
Nie
czekając ani chwil dłużej rzuciłam się do ucieczki.
-Nika!
Wiesz, że i tak cię złapię, nie możesz być szybsza od istoty obdarzonej
nadprzyrodzonymi mocami! – zawołał za mną, a jego słowa obiły się echem przez
cały las.
Przyśpieszyłam.
Serce biło mi niesamowicie szybko i czułam, jakby miało zaraz złamać mi żebro.
Biegłam w przeciwnym kierunku od domu Amona i chciałam zawrócić, by prosić go o
pomoc, ale dałabym wtedy szansę temu psychopacie na dogonienie mnie. Biegłam
więc dalej, przed siebie.
Wpadałam
raz po raz nieostrożna na jakieś drzewo czy potykałam się o konar.
Po
chwili nie słyszałam już żadnych kroków czy dźwięków za sobą, więc przystanęłam
i oparłam się o drzewo. Rozejrzałam się. Nigdzie nie było widać tego chorego
człowieka.
A co jak ma
nóż? A jeśli teraz zakrada się do mnie?
Zaczęłam
trząść się ze strachu.
Wpadłam
wtedy na genialny pomysł. Miałam przecież komórkę.
Wyjęłam
ją z kieszeni i w myślach wymieniałam osoby, do których mogłabym zadzwonić. Już
chciałam wykręcić numer policji, gdy telefon zakomunikował, że bariera jest
całkowicie rozładowana i wyłączył się.
Nie!! Błagam,
nie!!
Pozostało
mi jedynie wrócić do miejsca, gdzie zobaczyłam mężczyznę i pójść do domu Amona.
Odetchnęłam głęboko, policzyłam do dziesięciu uspokajając się i ruszyłam.
Pobiegłam
najszybciej jak mogłam, raz po raz zatrzymując się na odpoczynek i rozglądając,
czy może nie jestem sama.
Gdy
ujrzałam dom Amona uśmiechnęłam się i przeszłam do marszu, czując się
bezpieczniej.
Po chwili
usłyszałam szmer liści i chciałam się odwrócić, by zobaczyć, co spowodowało ten
dźwięk, ale zaszumiało mi w głowie i pociemniało przed oczami. Straciłam
panowanie nad ciałem i bezwładnie opadłam na miękką ściółkę. Oprócz psychopaty
był tam ktoś jeszcze. Słyszałam znajomy mi męski głos i chciałam krzyknąć, by
mi pomógł, ale nie mogłam wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Usłyszałam jeszcze
jakiś huk, odgłos łamanego drzewa i krzyk mężczyzny, który chciał mnie złapać.
Do głowy wpadło mi wspomnienie, gdy mężczyzna mówił, że moi rodzice się
sprzeciwili. Poczułam piekące łzy na policzkach i prawdopodobnie straciłam
przytomność.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz