-Hej
Nika! Całą noc o tym myślałam! – zaćwierkała Rosie, widząc mnie idącą
korytarzem w stronę sali od biologii.
-Ciszej
Rosie… - upomniałam ją, kładąc plecak obok niej.
-Nie
ma go jeszcze, spokojnie. Obgadamy wszystko na bioli – powiedziała wstając z
podłogi.
Pocałowała
mnie w policzek na przywitanie i uśmiechnęła się promiennie.
Zabrzmiał
dzwonek.
Wzięłyśmy
plecaki, weszłyśmy do klasy i zajęłyśmy miejsce z tyłu. Wyjmując książki
rozejrzałam się po klasie w poszukiwaniu Amona. Siedział przy oknie, przy ławce
w miejscu, którym zajmowaliśmy na polskim. Ściągnęłam plecak z blatu i
powiesiłam na haczyku pod ławką.
Chwilę
później do klasy weszła Kinez wraz z naszą młodą nauczycielką od biologii.
Kobieta
miała okulary kujonki, włosy spięte w kok i szarą marynarkę z białą bluzką i
spódniczką do kompletu. Sprawiała wrażenie poważnej i surowej, lecz można było
spokojnie z nią porozmawiać na wszystkie tematy i pośmiać się.
Kinez
usiadła w ławce po naszej prawej stronie, obok swojej kopii, Susan. Ubierała i
zachowywała się identycznie jak jej autorytet godny pożałowania-Kinez.
-Dzień
dobry klaso.
-Dzień
dobry pani Wanesso – odpowiedziała klasa chórem.
Nauczycielka
usiadła za biurkiem, wyjęła plik kartek A4 i ułożyła je równo w rogu blatu.
-Dzisiaj
omówimy wodę i jej funkcję w organizmie – oznajmiła – chciałby ktoś może
podzielić się z nami swoją nabytą z różnych źródeł wiedzą na ten temat?
Odpowiedziała
jej cisza.
-No
dobrze, więc proszę o ciszę i skupienie.
Zaczęła
wykład, a moje myśli znów powędrowały w zupełnie innym kierunku. Do
ciemnowłosego chłopaka z czarną koszulą, siedzącego do mnie tyłem. Powędrowałam
wzrokiem w jego kierunku. Chciałam go zawołać…
Tu jestem,
spójrz! –
krzyknęłam w myślach, a wtedy poruszył się niespokojnie w ławce i odwrócił do
tyłu. Przechwycił mój wzrok a ja znów poczułam, że się rumienię. Spuściłam
głowę ze wstydem czekając, aż odwróci się w stronę nauczycielki.
-Ale
się na ciebie gapi… - wyszeptała Rosie.
-Wiem.
Zrób coś, żeby przestał – odpowiedziałam jej panicznie.
-Niby
co? Mam krzyknąć, że się pali? To tandetny chwyt…
-Pssst!
– syknęła Kinez i wyciągnęła rękę podając mi złożoną kartkę.
Odebrałam
od niej papierek, nie patrząc na nią i otworzyłam go.
„Zamorduję
Cię, zobaczysz… Amon jest moim chłopakiem, więc nie masz prawa chociażby
oddychać tym samym powietrzem, co on...” - napisała.
Uniosłam
brew, spojrzałam na Kinez jak na idiotkę i podarłam kartkę na parę części.
Blondynka syknęła ze złości i pokazała mi środkowy palec u lewej ręki.
-Panno
Zone! Co to ma być?!
-Co?
– warknęła.
-Marsz
do dyrektora!
Wstała
zza biurka, podeszła do Kinez i wzięła ją za ramię. Dziewczyna wstała,
wyszarpnęła się z ucisku pani Wanessy i wyszła z sali. Nauczycielka wymamrotała
pod nosem coś o karcącym zachowaniu i kontynuowała wykład.
Zerknęłam
w stronę Amona. Ten sceptycznie uniósł brew i usiadł normalnie w ławce.
-Ehh…
Nie martw się. Lepiej omówmy nasz plan – zagadnęła Rosie.
Wytłumaczyłam
jej, co zrobimy i jak to wszystko powinno się skończyć. Rosie słuchała z
entuzjazmem w oczach a na koniec ciszo zaklaskała pod ławką.
Na
angielski czekałam cały dzień. Była to nasza ostatnia godzina lekcyjna i
cieszyłam się, bo po niej miała zacząć się przygoda z udziałem moim i Rosie.
Albo dlatego,
że na angielskim siedziałam z Amonem…
Wyrzuciłam
z głowy tę myśl i weszłam za Rosie do klasy, gdzie na moim miejscu siedział
chłopak o kruczoczarnych włosach, pięknych, brązowych oczach i zniewalającym
uśmiechu.
-Hej,
to moje miejsce – powiedziałam, uśmiechając się przyjaźnie.
-Doprawdy?
– Puścił mi oko.
Westchnęłam,
rezygnując z uprzejmości.
-Tak…
-To
chodź – powiedział, klepiąc się po kolanach.
-Bardzo
zabawne… - rzuciłam oschle i usiadłam obok niego.
Wyjęłam
zeszyty, usiadłam prosto w ławce, nie patrząc na ciemnowłosego chłopaka obok
mnie.
Kątem
oka dostrzegłam jednak, że siedział wciąż w takiej samej pozycji, dotykając
kolanami mojego krzesła.
-Dzień
dobry klaso – przywitał nas pan Roger, wchodząc do sali.
-Dzień
dobry profesorze – odpowiedzieliśmy chórkiem.
-Carmen!
Siadaj prosto i uspokój się. Przerwa już się dawno skończyła – upomniał
dziewczynę, paplającą z Kinez.
Brunetka
przytaknęła i wróciła do rozmowy.
-Zaczniemy
dziś literaturę baroku. – Wstał z krzesła i podszedł do tablicy.
Wziął
białą kredę i naciskając mocno zaczął pisać. Gdy skończył literę „r”, kreda
pękła w pół i kawałek poleciał w naszą stronę.
-Auu…
Oberwałem! – zawył kapturowiec, trzymając się za czoło.
Klasa
wybuchnęła śmiechem, a nauczyciel zrobił się purpurowy na twarzy.
-Elwir?
Wszystko gra? – zapytał cicho.
-Ta,
na pana szczęście żyję…
Oparłam
głowę o ręce, wyciągnięte na ławce i zamknęłam oczy, znudzona zaistniałą
sytuacją.
-Wybacz,
że zająłem ci miejsce – wyszeptał mi do ucha Amon, niespodziewanie kładąc głowę
obok mojej.
Podniosłam
się z ławki równo z nim.
Patrzył
na mnie dużymi, okrągłymi oczyma z miną niewinnego szczeniaczka.
-Jasne,
jakoś żyję – powiedziałam obojętnym tonem.
-Naprawdę
miałem nadzieję, że usiądziesz mi na kolanach – odparł łobuzersko.
-Ach,
te marzenia…
-Spełniają
się, gdy tego bardzo chcemy. Obiecuję ci, że kiedyś zmuszę cię, lub dobrowolnie
to zrobisz – powiedział, a jego oczy błyszczały tajemniczo.
Przytaknęłam,
nie przywiązując zbytnio wagi do jego słów i skierowałam wzrok na nauczyciela,
który wrócił na swoje miejsce, uciszając rozbawionych chłopaków.
-Z
powodu szalejącej kościelnej cenzury, rozwój literatury barokowej nie
przebiegał swobodnie… - zaczął, gdy klasa się uspokoiła.
Moje
myśli znów uciekały w zupełnie innym kierunku, niż barok.
Jeśli dalej tak
będzie, to nie będę pamiętała nic z lekcji i nie zdam…
-Nika?
Odwróciłam
głowę w stronę Amona.
Pierwszy raz
wypowiedział moje imię…
-Tak?
– zapytałam, unosząc jedną brew.
-Zastanawiałem
się, czy moja obecność tutaj tobie nie przeszkadza… - powiedział, jakby czytając
mi w myślach.
Zrozpaczona
potrząsnęłam głową, na co zaśmiał się cicho.
-Cieszy
mnie to bardzo – odparł radośnie. – A jakbyś potrzebowała jakiejkolwiek pomocy
z lekcjami, to wal śmiało. Ponoć jestem chodzącą encyklopedią.
-Zapamiętam,
dzięki. – Uśmiechnęłam się.
To
było dla mnie bardzo miłe. Od razu wyobraziłam sobie jak siedzimy u niego w
domu, pijemy gorącą czekoladę i przeglądamy tematy z polskiego.
Po
chwili tę wizję przegonił strach. Przecież dzisiejsza misja miała na celu
odkrycie jego mrocznej bądź nie, przeszłości. Na razie nie mogłam zbytnio się
angażować i ufać.
Przez
resztę lekcji rozmawiałam z nim swobodnie na tematy dotyczące baroku. Śmieliśmy
się z nauczyciela, gdy popełniał jakieś gafy i atmosfera między nami była dość
przyjazna.
Po
dzwonku pakowałam się wolno, by Amon mógł wyjść przede mną i Rosie z klasy.
-To
do zobaczenia – pożegnał się i poszedł swobodnie w stronę wyjścia z klasy.
Podbiegłam
po Rosie, wzięłam ją pod ramię i poszłyśmy powoli śladem Amona.
Wyszłyśmy
ze szkoły, gdy chłopak znikał za ogrodzeniem budynku.
-To
rozdzielamy się. Pamiętaj, że jak coś, to dzwoń – przypomniałam jej i pobiegłam
pierwsza za Amonem.
Mijaliśmy
zatłoczone ulice, co utrudniło mi trochę podążanie za nim. Na chwilę nawet
zgubiłam go z zasięgu wzroku, lecz na szczęście z powrotem go odnalazłam.
W
czasie drogi ani razu nie spojrzał się za siebie, czy chociażby w bok. Nawet na
jezdni szedł stanowczo, nie oglądając się.
Podskoczyłam
ze strachu, gdy w kieszeni zawibrowała mi komórka.
Zobaczyłam
na wyświetlaczu numer Rosie i odebrałam.
-Nika?
-No?
– ponagliłam ją.
-Zgubiłam
cię, za dużo tu ruchu… - powiedziała spanikowana.
-Spokojnie,
zmierzamy lekko na południe i chyba wyjdziemy z miasta…
-Okej
I
rozłączyła się.
Pół
godziny później, gdy Rosie już nas odnalazła, faktycznie wyszliśmy z miasta.
Amon podążał w stronę lasu, tworzącym granicę dwóch sąsiednich miasteczek.
Zdziwiło mnie, że może on mieszkać na takim odludziu.
Przeszliśmy
kawałek, wydeptaną ścieżką. Starałam się jak najmniej hałasować, ale straciłam
nadzieję na to, że odwróci się nawet, gdy zacznę krzyczeć.
Po
paru minutach marszu ujrzałam dużą, dwupiętrową willę. Część budynku położona
była na pięciometrowym wzniesieniu, a część tylnia podparta była szarymi
kolumnami w stylu jońskim. Ściany miała pomalowane w odcieniach czerni, każda w
innym. Na parterze jakieś pomieszczenie znajdujące się na rogu, podparte
potężną kolumną, miało szklane ściany. Po rzeczach będących tam, poznałam, że
było to pomieszczenie do pracy. Ogólnie willa była przepiękna, jak z marzeń.
Odczekałam
chwilę, aż Amon wejdzie do środka przez potężne, kremowe drzwi z misternie
wyrzeźbionymi na nich aniołami i wyciągnąwszy komórkę, zadzwoniłam do Rosie.
-No?
-Jestem
niedaleko jego willi – zakomunikowałam szeptem.
-W
i l l i?! – zapytała zadziwiona.
-Tak…
Cudownej, ogromnej willi w środku lasu…
-O
Boże, już idę. W sumie to już cię widzę. O kurczaczki, ale cudoooo!
Przejmujemy! – Rozłączyła się.
Odwróciłam
się w stronę biegnącej do mnie Rosie. Gdy była już prawie przy mnie, zahaczyła
o wystający z ziemi konar i przewróciła się z głośnym piskiem.
-Cholera!
Rosie, jesteś cała? – Podbiegłam do niej i kucnęłam, by pomóc jej wstać.
Rosie
podniosła się lekko i wzięłam ją pod ramię, powoli podnosząc.
-Chyba
mam złamany nos – jęknęła.
Spojrzałam
na jej twarz. Była cała zakrwawiona a nos miała lekko przekrzywiony w lewo.
-Masakra…
Ale wyliżesz się – szepnęłam.
Próbowałam
przejść z nią kawałek, ale każdy krok sprawiał jej ból. Jak się okazało, miała
też coś z nogą.
-Mała,
trzeba wezwać lekarza – powiedziała, odmawiając chodzeniu.
-Nie
wiemy nawet dokładnie gdzie jesteśmy…
Rosie
spojrzała w stronę willi Amona.
-Więc
jesteśmy skazane na spełnienie mojego marzenia i wejście tam – powiedziała,
uśmiechając się mimo bólu.
-I
cały plan szlag trafił – westchnęłam.
Pomogłam
Rosie przejść kawałek, ale nie dawała rady. Pozwoliłam jej usiąść i poszłam po
Amona. Spojrzałam na pomieszczenie do pracy i ujrzałam za szybą stojącego
ciemnowłosego chłopaka. Zamarłam przerażeniem.
Opierał
się czołem o rękę, położoną na szybie. Miał odpiętą białą koszulę, tak, że
widać było jego odsłoniętą, wyrzeźbioną i umięśnioną klakę piersiową. Wyraz
jego twarzy był tajemniczy. Trochę zły, zatroskany, smutny i przerażony.
Patrzeliśmy
tak na siebie chwilę, po czym Amon odwrócił się zapinając koszulę i zniknął w
głębi domu.
Ruszyłam
dalej.
Weszłam
po dwóch schodkach i gdy miałam już zakołatać w drzwi, otworzył je Amon.
Spojrzał
mi głęboko w oczy i poczułam strach. Staliśmy tak chwilę w milczeniu, gdy
chłopak wyciągnął rękę i dotknął ostrożnie mojego policzka swą ciepłą ręką.
Jego dotyk był kojący i zamarzyłam, by nigdy nie zabierał ręki. Przejechał
delikatnie opuszkami palców wzdłuż mojej szczęki i uniósł podbródek,
przyglądając mu się.
-Masz
tam krew – powiedział cicho i zabrał rękę.
-Ach,
to nie moja. Musisz nam pomóc, potem ci wszystko wyjaśnimy, proszę –
powiedziałam błagalnie i wskazałam Rosie siedzącą podparta o drzewo i patrzącą
w niebo.
Bez
słowa wyszedł, zamknął drzwi, minął mnie i udał się stanowczym krokiem w stronę
mojej koleżanki. Udałam się za nim.
-O,
hej Amon – powitała go Rosie, wysilając się na przepraszający uśmiech.
Nie
odpowiedział. Ukucnął, wziął ją powoli na ręce, podniósł i ruszył w stronę
domu, ostrożnie stawiając kroki.
Zauważyłam,
że Rosie była zdziwiona zachowaniem Amona. Uśmiechnęłam się do niej, dodając
jej otuchy i poszłam za nimi.
Otworzyłam
im z trudem ciężkie drzwi i weszliśmy do środka. Moim oczom ukazał się
podłużny, ciągnący wzdłuż parteru przedpokój. Był w odcieniach brązu, co
nadawało mu ciepłą atmosferę. Na ścianach przymocowane były stare, mosiężne
lampy, rzucające słabe światło na resztę pomieszczenia, oraz obrazy aniołów.
Były
na nich tytuły, na przykład takie jak „Walka Jakuba zAniołem” - Gustave Doré,
„Dante i Wirgiliusz w piekle„ - William-Adolphe Bouguereau, czy „Anioł śmierci”
- Carlos Schwabeg.
Przeraziło
mnie to lekko.
Weszliśmy
do pierwszego pomieszczenia za drewnianymi drzwiami, jak się okazało, do
salonu.
Był
urządzony w jasnych kolorach. Białe ściany ozdobione były namalowanymi,
czarnymi motylami, lecącymi nad czarnymi kwiatami. Meble pachniały drewnem, na
środku pokoju leżał dywan z białego futra. Długa, beżowa kanapa ustawiona była
wzdłuż ściany, między kinem domowym, naprzeciw telewizora plazmowego.
Pomieszczenie oświetlało duże okno ze śnieżnobiałymi firankami.
Amon
położył Rosie na kanapie, brudząc ją krwią.
-Co
się stało? – zapytał, kucając przy niej.
-Przewróciłam
się… Mam coś z kostką i chyba złamany nos… - powiedziała skruszona.
Obejrzał
jej nos i podwinął nogawkę spodni, by zobaczyć kostkę.
-Nos
masz lekko przekrzywiony, trzeba go nastawić, żeby nie zrósł się taki. Kostkę
masz lekko przekrzywioną. Z tym nic nie da się już zrobić, jedynie na
opuchliznę pomoże maść – powiedział beznamiętnie.
-Nnna…
Nastawić? To bardzo boli? – zapytała przerażona.
Przytaknął
i wstał.
-Nika,
zostawisz nas samych? To raczej nieprzyjemny widok – odparł, nawet na mnie nie
patrząc.
Poirytowana
wyszłam z salonu, zamykając drzwi.
Czekałam,
oparta o ścianę. Z pokoju nie dosłyszałam żadnego dźwięku, więc musiał mieć
dźwiękoszczelne drzwi.
Po
jakimś czasie Amon otworzył drzwi, zapraszając mnie do środka.
Rosie
leżała bezwładnie na kanapie i przerażona pomyślałam, że nie żyje, dopóki nie
zobaczyłam jej opadającej i unoszącej się klatki piersiowej.
-Spokojnie,
tylko ją uśpiłem. Za godzinę powinna się wybudzić.
Cofnęłam
się o krok.
-Jak
to uśpiłeś? – wyszeptałam.
Zaśmiał
się.
-Nie
bój się, nie jestem mordercą. Spanikowała i zaczęła się rzucać, gdy tylko
próbowałem dotknąć jej twarzy. Sama mnie o to poprosiła – powiedział
rozbawiony.
Odetchnęłam
z ulgą.
-Dziękuję
ci.
-W
ramach podziękowań możesz wytłumaczyć mi, co tutaj w ogóle robiłyście.
Przewróciłam
oczami i wyszłam za Amonem z pokoju. Zamknęłam drzwi od salonu i udałam się do
trzeciego pomieszczenia, jakim była sypialnia.
W
pokoju dominował kolor ciemnej czerwieni. Znajdowało się tam dwuosobowe łoże z
baldachimem, drzwi prowadzące do łazienki, stolik nocny, trzy szafki i wyjście
na szklany balkon.
-Dlaczego
akurat do sypialni? – zapytałam ciekawa.
-Nie
wiem, jeśli chcesz, możemy oczywiście iść gdzieś indziej.
Zaprzeczyłam
i usiadłam obok niego na łóżku. Wtedy zauważyłam coś dziwnego.
-Twoich
rodziców nie ma?
Spojrzał
na mnie zdziwiony. Oparł się o dużą poduszkę i wyciągnął nogi na łóżku. Zrobiłam
tak samo.
-Są
w mieście – odpowiedział sucho – możesz opowiadać.
-Ach,
tak… Śledziłyśmy cię… - Było mi straszne głupio, przyznawać się do tego
wszystkiego.
Zaśmiał
się.
Spuściłam
głowę ze wstydem. Moje policzki zrobiły się ciepłe i czułam na nich rumieńce.
-Ślicznie
się rumienisz. – Odwrócił się w moją stronę i podparł głowę ręką, obserwując
mnie. – Mów dalej.
-Szłyśmy
za tobą cały czas i doszłyśmy tutaj. Rosie potknęła się o konar i wywaliła. To
tyle.
Przyjrzał
mi się z zaciekawieniem.
-Z
jakiego powodu mnie śledziłyście?
Spięłam
się.
Powiedzieć
prawdę, czy na szybko coś wymyślić?
Po
paru chwilach postanowiłam, że nie chcę go tak naprawdę okłamać.
-Moi
bliscy dziwnie reagowali na twoje nazwisko i kazali mi się trzymać z dala od
ciebie… Nie uważasz, że coś z tym nie tak? Rosie miała mi tylko pomóc. Chciałam
wiedzieć, kim tak naprawdę jesteś…
-Obiecuję
ci, że nie jestem gwałcicielem ani handlarzem narkotyków. Nie mam zamiaru cię
zabić czy sprzedać jako niewolnicę – powiedział śmiejąc się.
Poczułam
ulgę.
-Więc
o co mogło chodzić moim bliskim?
Zamyślił
się.
-Nie
uważasz, że to normalne? Nie chcą, byś się zakochała i opuściła w nauce. To
najbardziej prawdopodobne.
-Może
masz rację…
I
zapadła cisza. Myślałam o tej sytuacji. Cieszyłam się, że mogłam zobaczyć dom
Amona i czułam lekkie podniecenie, leżąc obok niego prawdopodobnie w jego
łóżku.
Byłam
ciekawa, o czym myślał w tym momencie. I co sądził o tym wszystkim.
-Nie
jesteś zły? – zapytałam, patrząc na niego z obawą.
-Nie,
jest to dość śmieszne. – Wyszczerzył zęby w uśmiechu.
Leżeliśmy
tak, aż Rosie się obudziła. W tym czasie nie rozmawialiśmy już i każdy zajęty
był wpatrywaniem się w sufit. Korciło mnie bardzo, by go dotknąć, a raz, gdy
spojrzałam na jego usta miałam ochotę go pocałować. Musiałam wepchnąć te
pragnienie w ciemny kąt mojego umysłu, by się na niego nie rzucić.
Gdy
zbliżała się szesnasta, poszliśmy do salonu, by Rosie nie przestraszyła się, że
jest sama, gdy się obudzi.
Amon
wytarł jej twarz z krwi i dał swoją koszulkę, bo tamtą mogła jedynie wyrzucić.
Gdy
Rosie podziękowała po raz setny Amonowi, pożegnałam się z nim i odmawiając
odprowadzenia udałyśmy się w stronę miasta.
Fajne :D
OdpowiedzUsuńświetnie piszesz, ale jaki długi rozdziałek :P dodaj gadżet obserwacji :)
OdpowiedzUsuńpamietasz to ja z aska mi sie bardzo potoba
OdpowiedzUsuń