Wbiegłam
zmachana na schody prowadzące do głównego wejścia liceum. Było pięć po ósmej.
Poniedziałek. Pierwszy dzień w szkole i już spóźnienie. Miałam nadzieję, że
wykładowca pozwoli mi zostać na zajęciach mimo spóźnienia.
Minęłam
sekretariat niezauważona i wparowałam do sali 15. Zamknąwszy za sobą drzwi
odetchnęłam głęboko i podeszłam do biurka nauczyciela. Był to stary, siwy
mężczyzna.
Wygląda na
wiecznie zrzędzącą marudę
– pomyślałam, ale zaraz potem skarciłam się za tę myśl. Miał to być przecież
mój nowy wychowawca.
-Nika
Morrow? – zapytał, przyglądając mi się.
Przytaknęłam.
-Pierwsze
spóźnienie traktuję ulgowo, siadaj.
Spojrzałam
na niego z wdzięcznością i odwróciłam się do klasy. Patrzyły na mnie twarze
osób, których nie znałam. Jedne uśmiechały się do mnie serdecznie, drugie
szydząco. Już teraz mogłam ocenić, kto jaki był. Na przykład dziewczynę
siedzącą z tyłu klasy oceniłam po cynicznym wzroku, którym wszystko przeszywała,
na złośliwą i nadałam jej miano „samicy alfa”. Z kolei druga, która rzucała się
w oczy miała niebieskie włosy, przez co wydawała się być osobą zwariowaną,
dziwną.
Ogarnął
mnie strach. W rogu klasy siedziała jedyna znana mi osoba, Rosie, uśmiechając
się do mnie. Chciałam ruszyć w kierunku jej ławki, lecz miejsce obok było już
zajęte przez rudowłosą dziewczynę. Rosie spojrzała na mnie przepraszająco,
wzruszając ramionami.
Westchnęłam
i udałam się do wolnej ławki przy oknie. Byłam skazana na siedzenie samej w
ławce.
-Zaczynamy
więc zajęcia – powiedział nauczyciel i wstał powolnie z krzesła. – Od razu
mówię, że tak jak teraz będziecie siedzieć już na każdej naszej lekcji. Jestem
profesor Richard Roger, wasz wychowawca oraz nauczyciel języka angielskiego –
przerwał i przyjrzał się każdemu z osobna.
Chłopak
z kapturem na głowie, zaczął klaskać.
-Ogarnij
się – syknęła rozpoznana przeze mnie „samica alfa”, siedząca obok niego.
-Luzik
kotku, luzik.
-Skończyliście?
– zapytał oschle pan Richard i kontynuował – dzisiejsze zajęcia będą polegały
głównie na zapoznaniu się z resztą klasy i tematami na cały rok szkolny. Każdy,
zaczynając od pani… - Spojrzał pytająco na dziewczynę w okularach, siedzącą w
pierwszej ławce.
-Lisa
Chunrey, panie profesorze – powiedziała nieśmiało.
-Zaczynając
od pani Chunrey, będzie po kolei mówił jak się nazywa i co go interesuje.
Zaczy…
-Amon
Gadriel, lubię ćwiczyć na siłowni i
spędzać czas w towarzystwie pięknych kobiet – przerwał mu wchodzący do klasy
brunet, którego słowa wzbudziły śmiech chłopaków i zainteresowanie wśród
dziewczyn.
Spojrzałam
na niego bez wyrazu. Rozejrzał się po klasie jakby czegoś lub kogoś szukał. Gdy
mnie dostrzegł, przeszedł odważnie obok nauczyciela i skierował się w stronę
ławki, przy której siedziałam. Położył plecak obok krzesła, wyjmując zeszyt i
długopis, po czym zajął miejsce obok, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
-Paniczu
Gadriel, dziesięć minut spóźnienia.
Pasujecie do siebie panno Morrow. A teraz kontynuujmy.
-Ty
też się spóźniłaś? – zapytał, uśmiechając się i nie czekając na odpowiedź
otworzył swój ciemny zeszyt, z nazwą zespołu „Slipknot”.
Przyjrzałam
mu się dyskretnie, by nie odkrył mojej ciekawości swoją osobą.
Bazgrał
coś w zeszycie, odchylając lekko głowę w lewo, przez co niesforne kosmyki
czarnych włosów zakrywały mu oczy. Był skupiony na tym, co robi i na szczęście
nie zwracał na mnie uwagi, dzięki czemu mogłam swobodnie mu się przyglądać.
W
pewnym momencie przygryzł wargę i jakby wybudzając się z transu rozejrzał po
sali, na końcu skupiając wzrok na mnie. Przyjrzał mi się swoimi ciemnobrązowymi
oczami i poczułam przypływ ciepła na policzkach. Uśmiechnął się, mrużąc oczy.
-Rumienisz
się? – zapytał rozbawiony.
Ze
wstydem opuściłam głowę, patrząc wszędzie, tylko nie na niego, po czym wyjęłam
włosy zza ucha, zakrywając twarz.
-Wybacz,
gdzie moje maniery… Ślicznie wyglądasz, gdy się rumienisz. Jestem Amon, a ty? –
przedstawił mi się, chowając wyrwaną z zeszytu kartkę do kieszeni swoich
jasnych dżinsów.
-Nika
– odpowiedziałam cicho. Nie wyglądał na dżentelmena, raczej na mega
przystojnego buntownika.
Zastanawiałam
się, dlaczego usiadł akurat obok mnie, podczas gdy miał do wyboru parę innych
miejsc, obok kilku atrakcyjnych dziewczyn. Nie grzeszyłam urodą ani nic we mnie
nie przyciągało specjalnie uwagi chłopaków.
Myślałam
tak, patrząc przez okno na puste boisko do siatkówki, gdy poczułam na plecach
spojrzenia klasy. Zorientowałam się po chwili, że wszyscy czekają aż się
przedstawię.
-Nika
Morrow, lubię biegać – wypaliłam, obserwując blat swojej ławki. Nie lubiłam być
w centrum zainteresowania.
-Podziwiam
– powiedział Amon.
Skinęłam
tylko głową i znów zajęłam się wyglądaniem za okno. Po upływie kilku minut
usłyszałam szuranie ołówka i odwróciłam się do Amona, rysującego coś na
kolejnej kartce papieru.
-Mógłbyś
przestać? Strasznie irytuje mnie ten dźwięk. – Chciałam, by zabrzmiało to
grzecznie, ale niestety powiedziałam to wręcz warcząc.
Amon
złożył kartkę i włożył do zeszytu, a potem ku mojemu zdziwieniu z łatwością
zgiął i złamał ołówek.
-W
takim razie nigdy więcej ołówków.
-Masz
krzepę – wyszeptałam po chwili wpatrywania się w jeszcze niecałe parę sekund
normalny, teraz przełamany na pół ołówek. Skierowałam to bardziej do siebie,
niż do niego.
-Kilka
godzin dziennie w siłowni robi swoje – skomentował dumnie moją uwagę.
Odkryłam
poirytowana, że potrafił mnie udobruchać.
Przedstawiał
się już ostatni rząd ławek. Położyłam ze znużeniem ręce na blacie bawiąc się
długopisem wyjętym z plecaka i po chwili dłoń Amona znalazła się tuż obok
mojej. Poczułam bijące od niego ciepło i zapragnęłam dotknąć jego skóry.
Pragnienie narastało z każdą sekundą, gdy wpatrywałam się w nasze ręce tak
blisko siebie. Uśmiechnęłam się i patrząc przed siebie przejechałam lekko
palcami po jego nadgarstku, czując wręcz żar jego delikatnej skóry. Przeszedł
mnie przyjemny dreszcz. Chciałam już powiedzieć „wybacz, nie zauważyłam, że
masz tu rękę”, lecz Amon ani drgnął, nadal wpatrując się w profesora Rogera.
-Dobrze,
dziękuję. Przedstawię wam tematy, które będą omawiane w tym roku… - zaczął
nauczyciel, lecz reszta jego słów rozpłynęła się w powietrzu. Zamiast słuchać,
skupiłam się nad myśleniem o chłopaku siedzącym obok mnie. Plecami oparłam się
o parapet okna, siedząc naprzeciw niego oraz bokiem do nauczyciela. Nie
zanosiło się na to, by Amon miał odwrócić wzrok od siedzącego przy biurku
profesora, więc znów mogłam go trochę poobserwować.
Kim jesteś,
przystojniaku?
Jedyne,
wiedziałam o nim to to, że nazywa się Amon Gadriel, trenuje na siłowni,
próbuje być dżentelmenem, ma wręcz gorącą skórę i nic po za tym. I wyglądem.
Miał
ładny lewy profil. Prosty i długi nos. Kruczoczarne włosy zakrywające uszy i
niesfornie wchodzące na oczy.
Ciekawe, jaki
ma kolor oczu…
- pomyślałam i już chwilę później Amon odwrócił głowę w moją stronę, a ja jak zahipnotyzowana
wpatrywałam się w jego ciemnobrązowe, tajemnicze oczy.
Patrzył
na mnie z wyrazem, którego nie mogłam rozszyfrować. Jakby chciał otoczyć mnie
opieką, czy martwił się.
Nagle
klasę ogarnęła cisza.
-Ekhem,
panno Morrow i paniczu Gadriel, na lekcji nie czas na
amory…
W
sali rozbrzmiał śmiech. Spuściłam wzrok, czerwieniąc się i usiadłam normalnie,
prosto w ławce. Amon także się zaśmiał i powiedział cicho „jasne”.
Gdy
klasa uspokoiła się a z mojej twarzy zniknęły rumieńce, podniosłam wzrok i
rozejrzałam się dookoła. Ze zdziwieniem odkryłam, że „samica alfa” gapiła się
na mnie morderczym spojrzeniem. Gdy przechwyciłam jej wzrok, skrzyżowała ręce
na piersiach i dumnie uniosła brew. Już od pierwszej chwili wiedziałam, że nie
zostaniemy przyjaciółkami, ale teraz wszystko zapowiadało się na to, że paktu
pokojowego też raczej między nami nie będzie… Pierwszy dzień w szkole a ja już zbierałam
sobie wrogów.
Zabrzmiał
dzwonek.
Spakowałam
swoje rzeczy do plecaka i zarzuciłam go sobie na ramię, po czym minęłam
wstającego z krzesła Amona i udałam się w stronę Rosie.
-Wybacz,
Nikuś, ale myślałam, że już nie przyjdziesz to usiadłam z Nuniloną.
Wzdrygnęłam
się na dźwięk jej imienia. Co jak co, ale to było wyjątkowo dziwne i paskudne.
-Biedna,
z takim imieniem… - powiedziałam udając smutek.
-Ej,
ty niedobra! – Uszczypnęła mnie w ramię i pchnęła drzwi od klasy.
Wyszłyśmy
na korytarz i odwróciłam się na chwilę, by zobaczyć gdzie jest Amon, ale w
klasie go nie było. Nie miałam pojęcia jak wyszedł, skoro był cały czas za
nami…
-Gdzie
mamy?
Rosie
wyjęła plan.
-Dwudziestka.
Weszłyśmy
po schodach na pierwsze piętro i udałyśmy się na koniec korytarza pod salę 20.
-Ale
teraz siedzisz ze mną… I na każdej lekcji.
-Oprócz
Angola. Wtedy siedzisz z Amonem. Mrrr. – Zaśmiała się.
-Błagam
cię… Nie chciałam z nim siedzieć… Nie mam w sumie pojęcia, czemu usiadł akurat
obok mnie – powiedziałam z nutą melancholii w głosie.
-Jasne,
wiem. Ale masz szczęście. Słyszałam, jak Kinez gadała o tobie. Nie chciałabyś
tego słyszeć, myślałam, że ją zatłukę…
-Kto
to Kinez? – zapytałam zniesmaczona.
-Ta
blodni, co siedziała z kapturowcem.
-Ach,
wiem. Gapiła się na mnie, jakby chciała mnie zamordować. – Zaśmiałam się na
wspomnienie.
-Bo
zainteresowałaś jej nowy obiekt westchnień. Znaczy się, ona nie dopuszcza do
siebie tego, że jest on tobą zainteresowany. Mówiła raczej coś typu „Pff, taki
cudny chłopak jak on na pewno nie zainteresowałby się taką PIIIIP. Ta PIIIIP
nie przyciągnęłaby uwagi nawet najgorszego lamusa. Ja już tej PIIP pokażę, kto
tu rządzi…”.
-Ha
ha, czekam – skomentowałam to rozbawiona.
Rosie
uśmiechnęła się tylko.
-W
ogóle opowiadaj o tym cudzie.
-Jakim
cudzie? – zapytałam, kładąc plecak przed salą i opierając się o ścianę.
-O
Amonie, rzecz jasna!
-No
cóż… Jest całkiem fajny – powiedziałam wymijająco.
-Czy
ja dobrze słyszę? C a ł k i e m f a j n y?! Mała, każda laska na niego leci,
chociaż jest w szkole od czterdziestu siedmiu minut!
-Chciałabyś
Rosie…
-Z
moją skłonnością do błyskawicznego tycia nic nie osiągnę. Ale może uda mi się z
nim zakolegować, jak myślisz? – Udała, że buja w obłokach.
-Nie
jest aż tak źle… Masz cudne włosy. Szkoda tylko, że do ramion. Ładniej ci było
w dłuższych. Świetnie się ubierasz i masz śliczne oczy. Mogłabyś się mu
spodobać.
-Mówisz?
Chociaż nic nie szkodzi. Spodobał mi się Ve. To ten koleś z naszej klasy, co
siedzi zawsze z tyłu. Brunet, mojego wzrostu, szczupły.
W
głębi ducha miałam nadzieję, że Amon nie zainteresuje się Rosie. Bo nie
ukrywam, podobał mi się. Nawet bardzo.
Świetnie napisane, może spróbuj zacząć raz od prologu, bo to bardzo wciąga.
OdpowiedzUsuńlivpily.blogspot.com/
Znaczy się , prolog do tego jest ;)
Usuńnie czytałam wcześniejszych rozdziałów ale ten napawde ok masz telent
OdpowiedzUsuńOj.. czuję, że dziś każdy rozdział przeczytam i wszędzie zostawię komentarz. Genialnie piszesz!
OdpowiedzUsuńJeden KLIK i już jesteś u mnie!
Coś czuję że będę czytac piszesz tak wciągająco :D
OdpowiedzUsuń