.

.

10 listopada 2013

Rozdział 1

Wbiegłam zmachana na schody prowadzące do głównego wejścia liceum. Było pięć po ósmej. Poniedziałek. Pierwszy dzień w szkole i już spóźnienie. Miałam nadzieję, że wykładowca pozwoli mi zostać na zajęciach mimo spóźnienia.
Minęłam sekretariat niezauważona i wparowałam do sali 15. Zamknąwszy za sobą drzwi odetchnęłam głęboko i podeszłam do biurka nauczyciela. Był to stary, siwy mężczyzna.
Wygląda na wiecznie zrzędzącą marudę – pomyślałam, ale zaraz potem skarciłam się za tę myśl. Miał to być przecież mój nowy wychowawca.
-Nika Morrow? – zapytał, przyglądając mi się.
Przytaknęłam.
-Pierwsze spóźnienie traktuję ulgowo, siadaj.
Spojrzałam na niego z wdzięcznością i odwróciłam się do klasy. Patrzyły na mnie twarze osób, których nie znałam. Jedne uśmiechały się do mnie serdecznie, drugie szydząco. Już teraz mogłam ocenić, kto jaki był. Na przykład dziewczynę siedzącą z tyłu klasy oceniłam po cynicznym wzroku, którym wszystko przeszywała, na złośliwą i nadałam jej miano „samicy alfa”. Z kolei druga, która rzucała się w oczy miała niebieskie włosy, przez co wydawała się być osobą zwariowaną, dziwną.
Ogarnął mnie strach. W rogu klasy siedziała jedyna znana mi osoba, Rosie, uśmiechając się do mnie. Chciałam ruszyć w kierunku jej ławki, lecz miejsce obok było już zajęte przez rudowłosą dziewczynę. Rosie spojrzała na mnie przepraszająco, wzruszając ramionami.
Westchnęłam i udałam się do wolnej ławki przy oknie. Byłam skazana na siedzenie samej w ławce.
-Zaczynamy więc zajęcia – powiedział nauczyciel i wstał powolnie z krzesła. – Od razu mówię, że tak jak teraz będziecie siedzieć już na każdej naszej lekcji. Jestem profesor Richard Roger, wasz wychowawca oraz nauczyciel języka angielskiego – przerwał i przyjrzał się każdemu z osobna.
Chłopak z kapturem na głowie, zaczął klaskać.
-Ogarnij się – syknęła rozpoznana przeze mnie „samica alfa”, siedząca obok niego.
-Luzik kotku, luzik.
-Skończyliście? – zapytał oschle pan Richard i kontynuował – dzisiejsze zajęcia będą polegały głównie na zapoznaniu się z resztą klasy i tematami na cały rok szkolny. Każdy, zaczynając od pani… - Spojrzał pytająco na dziewczynę w okularach, siedzącą w pierwszej ławce.
-Lisa Chunrey, panie profesorze – powiedziała nieśmiało.
-Zaczynając od pani Chunrey, będzie po kolei mówił jak się nazywa i co go interesuje. Zaczy…
-Amon Gadriel, lubię ćwiczyć na siłowni i spędzać czas w towarzystwie pięknych kobiet – przerwał mu wchodzący do klasy brunet, którego słowa wzbudziły śmiech chłopaków i zainteresowanie wśród dziewczyn.
Spojrzałam na niego bez wyrazu. Rozejrzał się po klasie jakby czegoś lub kogoś szukał. Gdy mnie dostrzegł, przeszedł odważnie obok nauczyciela i skierował się w stronę ławki, przy której siedziałam. Położył plecak obok krzesła, wyjmując zeszyt i długopis, po czym zajął miejsce obok, nie zaszczycając mnie nawet spojrzeniem.
-Paniczu Gadriel, dziesięć minut spóźnienia. Pasujecie do siebie panno Morrow. A teraz kontynuujmy.
-Ty też się spóźniłaś? – zapytał, uśmiechając się i nie czekając na odpowiedź otworzył swój ciemny zeszyt, z nazwą zespołu „Slipknot”.
Przyjrzałam mu się dyskretnie, by nie odkrył mojej ciekawości swoją osobą.
Bazgrał coś w zeszycie, odchylając lekko głowę w lewo, przez co niesforne kosmyki czarnych włosów zakrywały mu oczy. Był skupiony na tym, co robi i na szczęście nie zwracał na mnie uwagi, dzięki czemu mogłam swobodnie mu się przyglądać.
W pewnym momencie przygryzł wargę i jakby wybudzając się z transu rozejrzał po sali, na końcu skupiając wzrok na mnie. Przyjrzał mi się swoimi ciemnobrązowymi oczami i poczułam przypływ ciepła na policzkach. Uśmiechnął się, mrużąc oczy.
-Rumienisz się? – zapytał rozbawiony.
Ze wstydem opuściłam głowę, patrząc wszędzie, tylko nie na niego, po czym wyjęłam włosy zza ucha, zakrywając twarz.
-Wybacz, gdzie moje maniery… Ślicznie wyglądasz, gdy się rumienisz. Jestem Amon, a ty? – przedstawił mi się, chowając wyrwaną z zeszytu kartkę do kieszeni swoich jasnych dżinsów.
-Nika – odpowiedziałam cicho. Nie wyglądał na dżentelmena, raczej na mega przystojnego buntownika.
Zastanawiałam się, dlaczego usiadł akurat obok mnie, podczas gdy miał do wyboru parę innych miejsc, obok kilku atrakcyjnych dziewczyn. Nie grzeszyłam urodą ani nic we mnie nie przyciągało specjalnie uwagi chłopaków.
Myślałam tak, patrząc przez okno na puste boisko do siatkówki, gdy poczułam na plecach spojrzenia klasy. Zorientowałam się po chwili, że wszyscy czekają aż się przedstawię.
-Nika Morrow, lubię biegać – wypaliłam, obserwując blat swojej ławki. Nie lubiłam być w centrum zainteresowania.
-Podziwiam – powiedział Amon.
Skinęłam tylko głową i znów zajęłam się wyglądaniem za okno. Po upływie kilku minut usłyszałam szuranie ołówka i odwróciłam się do Amona, rysującego coś na kolejnej kartce papieru.
-Mógłbyś przestać? Strasznie irytuje mnie ten dźwięk. – Chciałam, by zabrzmiało to grzecznie, ale niestety powiedziałam to wręcz warcząc.
Amon złożył kartkę i włożył do zeszytu, a potem ku mojemu zdziwieniu z łatwością zgiął i złamał ołówek.
-W takim razie nigdy więcej ołówków.
-Masz krzepę – wyszeptałam po chwili wpatrywania się w jeszcze niecałe parę sekund normalny, teraz przełamany na pół ołówek. Skierowałam to bardziej do siebie, niż do niego.
-Kilka godzin dziennie w siłowni robi swoje – skomentował dumnie moją uwagę.
Odkryłam poirytowana, że potrafił mnie udobruchać.
Przedstawiał się już ostatni rząd ławek. Położyłam ze znużeniem ręce na blacie bawiąc się długopisem wyjętym z plecaka i po chwili dłoń Amona znalazła się tuż obok mojej. Poczułam bijące od niego ciepło i zapragnęłam dotknąć jego skóry. Pragnienie narastało z każdą sekundą, gdy wpatrywałam się w nasze ręce tak blisko siebie. Uśmiechnęłam się i patrząc przed siebie przejechałam lekko palcami po jego nadgarstku, czując wręcz żar jego delikatnej skóry. Przeszedł mnie przyjemny dreszcz. Chciałam już powiedzieć „wybacz, nie zauważyłam, że masz tu rękę”, lecz Amon ani drgnął, nadal wpatrując się w profesora Rogera.
-Dobrze, dziękuję. Przedstawię wam tematy, które będą omawiane w tym roku… - zaczął nauczyciel, lecz reszta jego słów rozpłynęła się w powietrzu. Zamiast słuchać, skupiłam się nad myśleniem o chłopaku siedzącym obok mnie. Plecami oparłam się o parapet okna, siedząc naprzeciw niego oraz bokiem do nauczyciela. Nie zanosiło się na to, by Amon miał odwrócić wzrok od siedzącego przy biurku profesora, więc znów mogłam go trochę poobserwować.
Kim jesteś, przystojniaku?
Jedyne, wiedziałam o nim to to, że nazywa się Amon Gadriel, trenuje na siłowni, próbuje być dżentelmenem, ma wręcz gorącą skórę i nic po za tym. I wyglądem.
Miał ładny lewy profil. Prosty i długi nos. Kruczoczarne włosy zakrywające uszy i niesfornie wchodzące na oczy.
Ciekawe, jaki ma kolor oczu… - pomyślałam i już chwilę później Amon odwrócił głowę w moją stronę, a ja jak zahipnotyzowana wpatrywałam się w jego ciemnobrązowe, tajemnicze oczy.
Patrzył na mnie z wyrazem, którego nie mogłam rozszyfrować. Jakby chciał otoczyć mnie opieką, czy martwił się.
Nagle klasę ogarnęła cisza.
-Ekhem, panno Morrow i paniczu Gadriel, na lekcji nie czas na amory…
W sali rozbrzmiał śmiech. Spuściłam wzrok, czerwieniąc się i usiadłam normalnie, prosto w ławce. Amon także się zaśmiał i powiedział cicho „jasne”.
Gdy klasa uspokoiła się a z mojej twarzy zniknęły rumieńce, podniosłam wzrok i rozejrzałam się dookoła. Ze zdziwieniem odkryłam, że „samica alfa” gapiła się na mnie morderczym spojrzeniem. Gdy przechwyciłam jej wzrok, skrzyżowała ręce na piersiach i dumnie uniosła brew. Już od pierwszej chwili wiedziałam, że nie zostaniemy przyjaciółkami, ale teraz wszystko zapowiadało się na to, że paktu pokojowego też raczej między nami nie będzie… Pierwszy dzień w szkole a ja już zbierałam sobie wrogów.
Zabrzmiał dzwonek.
Spakowałam swoje rzeczy do plecaka i zarzuciłam go sobie na ramię, po czym minęłam wstającego z krzesła Amona i udałam się w stronę Rosie.
-Wybacz, Nikuś, ale myślałam, że już nie przyjdziesz to usiadłam z Nuniloną.
Wzdrygnęłam się na dźwięk jej imienia. Co jak co, ale to było wyjątkowo dziwne i paskudne.
-Biedna, z takim imieniem… - powiedziałam udając smutek.
-Ej, ty niedobra! – Uszczypnęła mnie w ramię i pchnęła drzwi od klasy.
Wyszłyśmy na korytarz i odwróciłam się na chwilę, by zobaczyć gdzie jest Amon, ale w klasie go nie było. Nie miałam pojęcia jak wyszedł, skoro był cały czas za nami…
-Gdzie mamy?
Rosie wyjęła plan.
-Dwudziestka.
Weszłyśmy po schodach na pierwsze piętro i udałyśmy się na koniec korytarza pod salę 20.
-Ale teraz siedzisz ze mną… I na każdej lekcji.
-Oprócz Angola. Wtedy siedzisz z Amonem. Mrrr. – Zaśmiała się.
-Błagam cię… Nie chciałam z nim siedzieć… Nie mam w sumie pojęcia, czemu usiadł akurat obok mnie – powiedziałam z nutą melancholii w głosie.
-Jasne, wiem. Ale masz szczęście. Słyszałam, jak Kinez gadała o tobie. Nie chciałabyś tego słyszeć, myślałam, że ją zatłukę…
-Kto to Kinez? – zapytałam zniesmaczona.
-Ta blodni, co siedziała z kapturowcem.
-Ach, wiem. Gapiła się na mnie, jakby chciała mnie zamordować. – Zaśmiałam się na wspomnienie.
-Bo zainteresowałaś jej nowy obiekt westchnień. Znaczy się, ona nie dopuszcza do siebie tego, że jest on tobą zainteresowany. Mówiła raczej coś typu „Pff, taki cudny chłopak jak on na pewno nie zainteresowałby się taką PIIIIP. Ta PIIIIP nie przyciągnęłaby uwagi nawet najgorszego lamusa. Ja już tej PIIP pokażę, kto tu rządzi…”.
-Ha ha, czekam – skomentowałam to rozbawiona.
Rosie uśmiechnęła się tylko.
-W ogóle opowiadaj o tym cudzie.
-Jakim cudzie? – zapytałam, kładąc plecak przed salą i opierając się o ścianę.
-O Amonie, rzecz jasna!
-No cóż… Jest całkiem fajny – powiedziałam wymijająco.
-Czy ja dobrze słyszę? C a ł k i e m f a j n y?! Mała, każda laska na niego leci, chociaż jest w szkole od czterdziestu siedmiu minut!
-Chciałabyś Rosie…
-Z moją skłonnością do błyskawicznego tycia nic nie osiągnę. Ale może uda mi się z nim zakolegować, jak myślisz? – Udała, że buja w obłokach.
-Nie jest aż tak źle… Masz cudne włosy. Szkoda tylko, że do ramion. Ładniej ci było w dłuższych. Świetnie się ubierasz i masz śliczne oczy. Mogłabyś się mu spodobać.
-Mówisz? Chociaż nic nie szkodzi. Spodobał mi się Ve. To ten koleś z naszej klasy, co siedzi zawsze z tyłu. Brunet, mojego wzrostu, szczupły.

W głębi ducha miałam nadzieję, że Amon nie zainteresuje się Rosie. Bo nie ukrywam, podobał mi się. Nawet bardzo. 

5 komentarzy:

  1. Świetnie napisane, może spróbuj zacząć raz od prologu, bo to bardzo wciąga.

    livpily.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. nie czytałam wcześniejszych rozdziałów ale ten napawde ok masz telent

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj.. czuję, że dziś każdy rozdział przeczytam i wszędzie zostawię komentarz. Genialnie piszesz!
    Jeden KLIK i już jesteś u mnie!

    OdpowiedzUsuń
  4. Coś czuję że będę czytac piszesz tak wciągająco :D

    OdpowiedzUsuń