-Michale,
już czas – powiedział szeptem wysoki chłopak stojący w drzwiach ciemnego
pokoju. W jego głosie można było wyczuć strach.
Mężczyzna
imieniem Michał poruszył się niecierpliwie. Siedział jak zwykle w swoim fotelu,
przy drewnianym stoliku, na którym leżała sterta papierów. Ubrany był w szary
garnitur na specjalne okazje. Najważniejsza bitwa jego życia była właśnie taką
okazją.
W
pokoju panował półmrok, bo wszystkie okna na jego życzenie zostały zabite
deskami. Na twarz mężczyzny padał cień, więc chłopak nie mógł dojrzeć czy był
tą nowiną przerażony tak jak wszyscy, czy jako jedyny zachował spokój.
-Gabrielu…
Czy się boisz? – zapytał spokojnie. Był opanowany, najwyraźniej nie bał się
tego, o czym wszyscy szeptali przerażeni od jakiegoś czasu.
-Jak
każdy… Nawet Cherubiny się boją. Nie mamy już Serafinów, a Trony nie przystąpią
do wojny bez rozkazu Boga. Jest nas mniej niż Upadłych, Michale, bez Boga
jesteśmy także słabi – odparł Gabriel, lekko drżącym głosem. Przerażała go
wizja walki aniołów ze sługami Szatana.
-Jesteś
moim zaufanym doradcą i zastępcą. Myślisz, że aniołowie będą chcieli takiego
przywódcę, gdy i ja odejdę? Nie masz prawa się bać. Nie mamy prawa przegrać tej
bitwy. Może i Bóg nas opuścił, ale damy sobie radę bez niego tak, jak zawsze
dawaliśmy – upomniał Gabriela surowym tonem.
-Oczywiście
– przytaknął smętnie.
Michał
wstał i pewnym krokiem podszedł do Gabriela. Poklepał go po ramieniu i wyszedł
z pomieszczenia, zostawiając niskiego blondyna o kręconych włosach samego w pokoju.
Gabriel
rozłożywszy swoje śnieżnobiałe skrzydła, pokryte tysiącami pokaźnych piór,
rozprostował je i ułożył wzdłuż ciała. Spojrzał pustym wzrokiem na pokój
swojego przyjaciela, przywołując setki wspomnień.
Przecież
nie raz jeszcze tu będę.
Opuścił
pokój kierując się do wyjścia. Przeszedł przez ciemny hol i wyszedł z domu.
Stojąc
przed drzwiami budynku spojrzał na ciemne niebo. Rozjaśniało je miliard jasnych
gwiazd. Wydawało się, że każda uśmiecha się do niego, dodając mu otuchy. Po
chwili obejrzał się w około i ujrzał anioła w średnim wieku z rozłożonymi
skrzydłami.
-Stróż?
Mężczyzna
przytaknął.
-Trzeba
nam więcej aniołów. Słyszałem, że mężczyzna, którym się opiekujesz ma małą pół
krwi Archanielicę. Weź ją w nasze zastępy, naucz bycia aniołem – wydał rozkaz,
po czym odepchnął się lekko od ziemi i zamachał potężnymi skrzydłami.
Czekała
ich wszystkich wojna. Każdego ogarniała trwoga. Każdy anioł zadawał sobie w
myślach pytanie:
Wrócę?
Świetne :)
OdpowiedzUsuńoooo...... ciekawe! Lubię takie klimaty :>
OdpowiedzUsuńKIK i już jesteś u mnie!
Nie no genialne. A przy okazji zapraszam na mojego bloga: natropiepottera.bloog.pl
OdpowiedzUsuńPo prostu zajebiste. Już mi się podoba. ;*
OdpowiedzUsuńProlog jest genialny ♥
OdpowiedzUsuńCzytam dalej kochana :*